Paszport wart rozmowy z SB

Nawiązuję do konwersji Burbona, o. Przybylski zdekonspirował rozmowy z SB-ekiem w latach 60-tych. Jednak paszportu potrzebował także w następnej dekadzie:

– k. 249 Notatka służbowa, 9.12.1968 r., Tajne

W związku z monitem Biura „C“ odnośnie odwołania dominikanina o. Bernarda Przybylskiego od decyzji odmownej na wyjazd do Francji wyjaśniam, że sprawa nie mogła być załatwiona w terminie z następujących powodów:

Z o. Bernardem Przybylskim, znanym nam jako bliski współpracownik kard. Wyszyńskiego i aktywny reprezentant jego linii w zakonie dominikańskim, w 1965 r. zaczęto prowadzić rozmowy. W 1966 r. otrzymaliśmy informacje o wypowiedziach Przybylskiego do innych osób na temat kontaktów z nami, które oceniał jako korzystne dla siebie, gdyż w ten sposób może prowadzić grę między MSW a Urzędem d/s Wyznań z korzyścią dla hierarchii kościelnej. Wobec tego rozmowy zostały przerwane, jak i odmówiono mu wówczas zgody na wyjazd do Francji.

W związku z jego ostatnim odwołaniem od decyzji negatywnej na wyjazd do Francji, które otrzymałem do załatwienia w początkach listopada, stanęła kwestia ewentualnego wznowienia rozmów z Przybylskim na bazie jego podania, a z uwagi na powstałą sytuację w zakonie dominikanińskim na tle wystąpienia ich prowincjała o. Kasznicy w dyskusji w „Więzi“. W celu zdecydowania o przydatności takiej rozmowy koniecznym było zebranie informacji o stanowisku i wypowiedziach Przybylskiego w tej sprawie.

Z tym, że odpowiedzi na odwołanie nie możemy dać w terminie i tak już przekroczonym, gdyż pismo wpłynęło do nas po miesiącu, poinformowałem telefonicznie Biuro „C“.

Przeprowadzone rozeznanie, które zajęło miesiąc czasu, przyniosło dane, że w ostatnim czasie Przybylski miał w różnych środowiskach wypowiedzi rzekomo popierające stanowisko dyskutantów z „Więzi“, lecz w samym zakonie nie przyłączył się do zdecydowanej większości stojącej za Kasznicą i unika wypowiadania się w tej sprawie do innych dominikanów. Wyrażanie sympatii dla „reformistów“ w Kościele obliczone jest na zdobycie wśród nich popularności i podyktowane jest obawą przed „zostaniem w tyle“. W gruncie rzeczy nie zmienił on swoich poglądów i stoi nadal na gruncie oddania kard. Wyszyńskiemu.

W związku z tym podjecie z nim rozmów uważać należy za niecelowe, gdyż może powtórzyć on swą grę sprzed dwóch lat. Odwołanie dot. wyjazdu do Francji należy załatwić odmownie, gdyż zachodzi obawa, że Przybylski mógłby w czasie swojej wizyty we Francji lub innym kraju negatywnie opiniować Kasznicę, jak i całą sprawę „Więzi“.

Z tych to powodów decyzja w sprawie odwołania Przybylskiego nie mogła być podjęta w ustawowym terminie, gdyż bez pełnego rozeznania mogłaby być mylną tak przy pozytywnym, jak i negatywnym załatwieniu.

Inspektor Wydz. I Dep. IV

/kpt. T. Grunwald/

– k. 271 Notatka służbowa, Warszawa 6.07.1970 r., Tajne

Po objęciu funkcji prowincjała przez o. Koperskiego Przybylski stara się poderwać jego opinię w oczach kurii generalnej. Sprawę udzielenia mu zgody na wyjazd można będzie rozpatrzeć dopiero po wizycie generała zakonu w Polsce, która jest planowana na wrzesień br. W przeciwnym razie Przybylski będąc za granicą mógłby dotrzeć do generała lub innych wpływowych osób i niekorzystnie dla nas opiniować Koperskiego i grupę „antyprymasowską“ w prowincji dominikańskiej, a szczegónie pozytywny do władz państwowych stosunek prowincjała. Ma to znaczenie ze względu na potrzebę wywarcia korzystnego wrażenia na generale w czasie jego pobytu w Polsce odnośnie sytuacji zakonu.

Wnioskuję o utrzymanie zastrzeżenia w mocy.

/kpt. T. Grunwald/

– k. 285 Notatka z rozmowy z O. Przybylskim, Warszawa. 4.07.1977 r., Tajne, Egz. poj.

Z o. Przybylski rozmawiałem po raz pierwszy, chętnie wyraził zgodę na rozmowę na moją telefoniczną propozycję, przedstawiłem mu się jako pracownik MSW. Pozostawił mi wybór miejsca i czasu rozmowy, uzgodniliśmy rozmowę w klasztorze.

Celem rozmowy było: 1/ sondaż jego stanowiska w sprawie szkodliwej politycznie działalności niektórych dominikanów i 2/ ewentualne zasugerowanie mu podjęcia przez niego działań interwencyjnych łącznie z zaniepokojeniem postawami dominikanów w Polsce generała zakonu podczas planowanego pobytu Przybylskiego w Rzymie.

Na początku rozmowy oznajmiłem Przybylskiemu, że zaproponowałem mu tę rozmowę, aby:

– osobiście go poznać, gdyż wiele o nim słyszałem,

– jest człowiekiem statecznym i doskonale znającym sytuację w prowincji, zajmował w niej odpowiedzialne stanowiska w tzw. trudnym okresie, znajdywano zrozumienie w kontaktach z władzami,

– stojąc na uboczu, bez emocjonalnego stanu, przez pryzmat własnych doświadczeń ma zapewne prawidłowy pogląd za ostatnie postawy i działania niektórych dominikanów.

Moja opinia widocznie schlebiała Przybylskiemu. Stwierdził, że w zakonie przeszedł wszystkie szczeble, był nie tylko prowincjałem, ale także przewodniczącym konsulty i wychowawcą wielu pokoleń dominikanów. Faktycznie mimo trudnego okresu potrafił znaleźć wyjście z trudnych sytuacji. Wspominał swoje kontakty z ówczesnymi szefami Urzędu d/s Wyznań, ministrami Bidą i Sztachelskim, ten ostatni był jego znajomym ze Lwowa. Stwierdził i wielokrotnie to podkreślał, że obecnemu młodemu pokoleniu dominikanów brak jest politycznego doświadczenia i rozsądku, stąd wiele głupstw z ich strony. On osobiście widzi niepokojące przemiany w zakonie dominikanów, a mianowicie:

– do drugij wojny światowej dominikanie głównie poświęcali się sprawie studiów, badań naukowych, to ich absorbowało i „zamykało“ w klasztorach, bibliotekach,

– realizując tę formę pracy likwidowali małe placówki zakonne, gdzie nie było możliwości realizacji tych założeń,

– nie pochwala rozpowszechniajacego się modelu życia zakonnego – wychodzenia klasztorów i wchodzenia w środowiska, szczególnie młodzieżowe o różnych orientacjach politycznych, nawet syjonistycznych.

Młodzi zakonnicy nie mając doświadczenia życiowego ulegają ich wpływom, zatracają ducha zakonnego, stają się uczestnikami życia społecznego i politycznego.

Ostatnie wydarzenia w kraju i udział w nich dominikanów są mu znane i ubolewa nad tym. Wiele postaw dominikanów było dla niego zaskoczeniem np. udział Ligowskiego w głodówce, postawa dominikanów z Krakowa. Uważa, że nie było to potrzebne. Ligowskiego, który razem z nim pracuje w Instytucie Tomistycznym, mocno skrzyczał i nałożył na niego obowiązek napisania w ciągu dwóch lat pracy doktorskiej. Jest przekonany, że tylko praca pozytywna może oderwać tych zakonników od wtrącania się w sprawy natury politycznej. To samo proponował w odniesieniu do Wiśniewskiego z Lublina. Przybylski uważa, że w zakonie dominikańskim panuje głęboki duch demokratyzmu i przełożony nie może podwładnym zakonnikom nakazać określonego zachowania się. Zgodził się jednak ze mną, że wolność jednostki nie może być absolutna, a tym bardziej nie może ona ograniczać wolności innych, zakonnik jako członek określonej społeczności musi jej być podporządkowany.

Niektórych dominikanów Przybylski widzi następująco:

– Ligowski – bardzo głęboki umysł, poszedł zbyt szeroko w swych kontaktach i przejawiał zbyt szerokie zainteresowania. Szkodliwe są dla niego kontakty z Michnikiem i jego „paką“. Nie wyraził zgody Przybylski i skarcił Ligowskiego za to, że proponował zatrudnienie w Instytucie Tomistycznym Michnika. Ostatnio uległ euforii, bezkrytycznie przyjął propozycję uczestnictwa w głodówce. Przybylski zgodził się ze mną, że była to profanacja świątyni i wystąpienie przeciwko przykazaniu dekalogu, sam na to zwracał uwagę Ligowskiemu. Tłumaczył się on, że nad głodującymi czuwał lekarz, głodówka była tak prowadzona, że nie mogła nikomu zaszkodzić na zdrowiu.

– Jacek Salij – „rogata dusza“, nie znosi żadnych autorytetów, ma w sobie coś z egzystencjalisty i Sartra, szuka dla siebie idei i jeżeli ją znajdzie, utożsamia się z nią. Osobiście jest zdania, że jego kontakty z elementami typu syjonistycznego są niepotrzebne i szkodliwe. Uważa Salija jednak za nieszkodliwego, jest otwarty, mówi to, co myśli.

– Wiśniewski – jest typem człowieka upartego, cierpiącego na kompleksy, stąd robi wszystko, aby go zauważono, szuka nie idei, ale człowieka, który rozumiałby go i wspierał.

– Badeni – człowiek trochę zagubiony, żyje trochę dawną świetnością, Przybylski uważa jednak, że można do niego znaleźć ścieżkę.

Przybylski przyznał, że w pewnym stopniu odpowiedzialność za postępowania tych zakonników i im podobnych ponosi cała prowincja i osobiście władze prowincji z prowincjałem Mroczkowskim. Stwierdził, że Mroczkowski i inni z prowincjałów są bardzo poważnie zatroskami obecną sytuacją zakonu, obawiają się represji i zdają sobie sprawę z tego, że władze państwowe mają do ich stosowania pewien tytuł, bowiem wszystko odbywa się na zasadzie wzajemności.

Z zainteresowaniem przyjął moją uwagę, że władze nie szukają rewanżu i nie będą odpowiedzialnością obarczać całej prowincji, ale nie będą też w nieskończoność przyglądać się i tolerować … działania, które przynoszą szkody w sferze politycznej i społecznej. Przyznał mi rację i stwierdził, że istniejącym stanem rzeczy jest zaniepokojony i że samo zatroskanie prowincjała nie wystarczą, że prowincjał dysponuje środkami, które mogą przywołać do porządku niejednego dominikanina.

Schlebiając próżności Przybylskiego oznajmiłem, że ze względu na jego duże doświadczenie i autorytet moralny w prowincji liczymy na to, że zajmie stanowisko dezaprobaty wobec zaistniałych wydarzeń oraz podpowie odpowiednim czynnikom, że kontynuowanie przez dominikanów polityki dotychczasowej będzie rykoszetem godzić w prowincję. Przybylski przyjął to sformułowanie jako oczzywisty argument i przedstawił mi swoją propozycję w tej sprawie. Stwierdził, że w sierpniu lub we wrześniu wyjedzie do generała. Celem wyjazdu jest m.in. omówienie niektórych spraw dot. Instytutu Tomistycznego oraz przedstawienie sytuacji w prowincji polskiej, szczególnie angażowanie się zakonników w sprawy natury politycznej, co ujemnie rzutuje na prowincję, będzie postulował, aby dominikanie więcej czasu poświęcali pracy naukowej i badawczej. Przy okazji przedstawi sprawę prowincjała Mroczkowskiego, który – jego zdaniem – niezbyt skutecznie przeciwstawia się niestosownym postawom i działaniom niektórych dominikanów.

Ponieważ propozycja ta wydawała się zbyt śmiała, sądziłem, że Przybylski może sondować moje stanowisko w tej sprawie odpowiedziałem mu, że propozycja jego jest interesująca i on sam wie, czy może być skuteczna. Przybylski odpowiedział, że tłumaczenie się prowincjała przez generałem na pewno przyczyni się do zmiany sytuacji w zakonie.

Następnie Przybylski zapewniał, że jest realistą, ma duże doświadczenie polityczne i zdaje sobie sprawę z tego, jakie skutki może przynieść kontynuowanie przez dominikanów działalności dotychczasowej. Sam jest przeciwnikiem działalności politycznej kleru, daje przykład pozytywną pracą innym, posiada duże osiągnięcia naukowe i praca naukowa pochłania mu cały czas. Współpracuje z PAN i placówkami naukowymi, ostatnio zajmuje się odczytywaniem odnalezionych w archiwach wrocławskich około 3700 pism i zapisków z XV i XVI wieku, które świadczą o politycznej mądrości Polaków.

Na zakończenie rozmowy Przybylski wyraził zadowolenie z poznania mnie, dał do zrozumienia, że rozmowy tej nie uważa za ostatnią, prosił o telefon do mnie. Prosił mnie też o ewentualną pomoc w załatwieniu sprawy paszportu. Do biura paszportowego ustawiają się już kolejki w nocy, a on nie ma sił, aby stać tak długo, a bardzo mu zalezy na tym, aby jechać do generała zakonu. Obiecałem mu pomoc w tej sprawie. Rozstaliśmy się wyrażając zadowolenie z poznania się i wymiany poglądów oraz nadziei na następne spotkanie.

Uwagi i wnioski

1. Przybylskiemu należy udzielić pomocy w sprawach paszportowych, co pozwoli na podtrzymywanie z nim dialogu.

2. Odniosłem wrażenie, że Przybylski nie jest przychylnie usposobiony wobec Mroczkowskiego i chętnie podejmie rozmowy z generałem, aby przedstawić w niej niezbyt roztropne postępowanie Mroczkowskiego, które nieprzychylnie usposabia władze państwowe wobec dominikanów.

3. Odniosłem wrażenie, że Przybylski, co zresztą podkreślał, jest usposobiony dialogowo i chętnie będzie rozmawiał dla wymiany poglądów.

4. Ponieważ Przybylski jest związany z kard. Wyszyńskim, można będzie wykorzystać go do transmitowania do Wyszyńskiego niektórych naszych poglądów i opinii.

5. Innych tematów w rozmowie nie podejmować, gdyż rozmowa była dość krótka /godzina/ i nie było czasu na ich omówienie, Przybylski spoglądał na zegarek i dał do zrozumienia, że nie ma czasu na dłuższą rozmowę.

Uważam za celowe kontynuowanie rozmów z Przybylskim.

mjr mgr Wacław Głowacki

k. 291 Notatka z rozmowy z o. Bernardem Przybylskim 9.11.1977 r., Warszawa 10.11.1977 r., Tajne

W czasie poprzedniej rozmowy /4.7.1977 r./ przedstawiłem Przybylskiemu negatywne działania niektórych dominikanów oraz brak przeciwdziałania od strony prowincjała Mroczkowskiego, co wpływa niekorzystnie na sytuację prowincji. Przybylski wyjeżdżając do Rzymu podjął się przedstawienia generałowi zakonu sytuacji w prowincji wraz z sugestią, że Mroczkowski nie panuje nad sytuacją.

Celem obecnej rozmowy było uzyskanie od Przybylskiego informacji o stanowisku generała wobec przedstawionych mu przez Przybylskiego problemów oraz ponowne sugerowanie, że obecnie kierownictwo prowincji nie panuje nad sytuacją – nie może lub nie chce rozwiązać problemów, które stwarzają sytuację niekorzystną dla prowincji.

Przybylski chętnie opowiadał o swojej podróży, na podstawie jego wypowiedzi wnioskuje jednak, że jego „misja“ nie przyniosła mu spodziewanej przez niego reakcji generała, z czego nie jest zadowolony. W czasie pobytu w Rzymie spotkał się z generałem zakonu trzykrotnie oraz odbył rozmowy z kardynałami Königiem i Filipo- prefektem Kongregacji d/s Kościołów Wschodnich, którzy są jego znajomymi ze wspólnych studiów w Rzymie. Spotkał się także z wieloma znajomymi księżmi – dominikanami i świeckimi, z którymi miał wiele rozmów.

Według Przybylskiego w Watykanie jest olbrzymie zainteresowanie sytuacją Kościoła w Polsce i Europie Wschodniej i na ogół panuje duża niewiedza w tym zakresie. Przybylski stwierdził, że był w Watykanie kilkakrotnie na przestrzeni ostatnich lat i stwierdza znaczny postęp w zakresie „otwarcia“ kongregacji na sprawy Kościoła w Polsce.

Kongregacje – mówił Przybylski – są nie tylko ciekawe, ale szalenie otwarte, jak nigdy. Byłem w kongregacjach na soborze, później w 1971 i 1976 r. Jest postęp. Przedtem trudno się tam docisnąć, obecnie zapraszali. Jest z ich strony duże zainteresowanie Polską i to pozytywne i zachęcające. Oczekuje się na postępy dialogu i z Polską, i z Moskwą. Np. kard. Filipo zawiozłem taki ukraiński wyszywany ręcznik, jaki młodej parze wręcza matka w dniu ślubu, bardzo się wzruszył, uklęknął i ucałował go … i powiedział: większej przyjemności z Polski ojciec nie mógł mi zrobić. König był nadzwyczajny . Ostatnio poświęcił się sprawom ekumenicznym od strony naukowej. To, co jest u nas, to sprawa spotkań, gestów. W sekretariacie Königa pracuje dużo świeckich, prowadzą głębokie studia, wydają czasopismo „Orient“, organizują zjazdy naukowe. König uważa, że trzeba problem zbadać gruntownie np. zjazdy poprzedzane są spotkaniami teologów. Minęły te czasy, kiedy robiono tylko coś p to, aby coś robić.

Na pytanie, jak w Watykanie ocenia się sytuację Kościoła w Polsce i perspektywy dalszej naprawy stosunków Państwo-Kościół, Przybylski powiedział:

Spotkałem się z wieloma pytaniami, szczególnie … klasztorach, jak tam u nas z prześladowaniami Kościoła. Ja byłem zdziwiony, mówiłem, że nie ma żadnych prześladowań. Pytano wówczas: a Czechosłowacja, a Węgry? Odpowiedziałem, że to nie jest Polska. Tłumaczyłem, że mamy trudności, jest duża ostrożność władz, ale prześladowania nie ma. Kongregacje na ogół mają rozeznanie, ale też nie zawsze. Kongregacje chcą, aby w Polsce /…/

Przybylski wymienił tu nazwiska Wiśniewskiego i Ligowskiego. Jego zdaniem są to ludzie niepoważni i tylko zdecydowana postawa Mroczkowskiego może spowodować zmianę ich postępowania. Ligowski, zdaniem Przybylskiego, chodzi w aureoli bohatera i takim go widzą:

– osoby starsze, którym cknią się „stare, dobre czasy”

– niektórzy niedojrzali, młodzi dominikanie, którym obca jest rzetelna praca, a taką drogą jak Ligowski chcieliby zostać „bohaterami”,

– osoby z kręgów opozycji politycznej.

Przybylski traktuje Ligowskiego i jego otoczenie, które mu schlebia, jako ludzi niepoważnych, ale stwierdza niestety pozostaje to [dopisek- 657/78] faktem. W niektórych domach Ligowski, chodząc po kolędzie, przyjmowany jest z entuzjazmem, niejako jako bohater narodowy, z nutką podekscytowania pokazuje się go innym- to ten, który głodował.

Ta atmosfera schlebia próżności Ligowskiego i psuje go nadal. Zaniedbał się w pracy, jaką wyznaczył mu w Instytucie Tomistycznym ks. Przybylski- tłumaczenia z literatury obcojęzycznej. Kiedyś Przybylski zwrócił mu uwagę na jego „szwendanie” się po mieście i przebywanie w gronie ludzi, którzy nie przynoszą mu splendoru. Ligowski w sposób dość obcesowy odpowiedział: a co, nie wolno mi rozmawiać z ludźmi, to są moje osobiste sprawy i proszę się do nich nie wtrącać.

Przybylski zdaje sobie sprawę z tego, że Ligowski rzuca cień na Instytut Tomistyczny, dla którego, z tego powodu, nie może załatwić wiele spraw wymagających zgody władz państwowych. Przybylski był bardzo zaskoczony faktem, o czym wcześniej nie wiedział, wyproszenia Ligowskiego z posiedzenia przedstawicieli kościołów w Polsce poświęconego sprawom ekumenizmu. W tej sytuacji Przybylski widzi potrzebę podjęcia przez siebie wobec Ligowskiego następujących środków ograniczających:

– poprosi bpa Dąbrowskiego, aby na następny okres nie nominowano Ligowskiego członkiem Komisji Episkopatu,

– zwróci się do prowincjała Mroczkowskiego ze stanowczym żądaniem zlecenia mu bardziej absorbujących zajęć i to na piśmie. Obecnie bowiem Ligowski nieróbstwo swoje usprawiedliwia robieniem doktoratu i pracą w Komisji Ekumenicznej, czego faktycznie nie robi.

Przybylski w czasie rozmowy kilkakrotnie powracał do sprawy powiązań Ligowskiego z osobami z opozycji politycznej. Prezentując stanowisko uznania dla subordynacji i dyscypliny wyrażał opinie dezaprobaty dla tolerancji prowincjała wobec Ligowskiego. Wyrażał także zdziwienie dla stanowiska władz państwowych, które pozwalają na działalność różnych grup opozycji.

Przybylski uważa, że z Ligowskim można byłoby prowadzić dialog, jest otwarty, w rozmowach nawet wylewny, potrafi w interesujący sposób mówić, ale ze względu na jego powiązania z „diabli wiedzą kim” nie byłoby to wskazane. Zapewne pochwaliłby się z kontaktów z MSW [sic], co jego kompanii nie omieszkaliby wykorzystać, łącznie z RWE, jako pretekst do hałasu, że MSW inwigiluje księży i prześladuje Kościół.

za zgodność: mjr Wacław Głowacki

Ojciec Przybylski o Soborze

W uzupełnieniu kwestii o. Koperskiego warto wspomnieć, że w produkcji Puciłowskiego nazwisko Koperskiego nie pada w ogóle. Pada za to wielokrotnie jego pseudonim, to ciekawy sposób dezinformowania czytelników książeczki.

W „rozmowach” Koperskiego i moich poprzednich postach o dominikanach padało nazwisko Bernarda Przybylskiego. Występuję on w produkcji książkowej Puciłowskiego OP jako niezłomny. Badacze sprawy są w tej dobrej sytuacji, że niezłomność o. Przybylskiego można datować aż do 1965 r.:

– k. 107 Notatka służbowa z rozmowy z Bernardem Przybylskim 12.02.1965 r., Warszawa 4.03.1965 r., Tajne, Egz. Nr 1 [liczne poprawki w datach rocznych]

Dominikanin B. Przybylski został wezwany na dzień 11.II.1965 r. do BPZ w związku ze złożeniem przez niego wniosku o zezwolenie na czasowy wyjazd do Francji. W dniu tym Przybylski nie stawił się, w jego zastępstwie przybył inny zakonnik tego [zakonu], który wyjaśnił, że Przybylski przebywa poza Warszawą i będzie się mógł zgłosić w dniu następnym.

Do rozmowy z B. Przybylskim doszło w dn. 12.II.65 r. Przybył on ubrany w strój dominikanów. Rozmowa toczyła się zgodnie z przygotowanym planem. Przybylski wyjaśnił, że jego wyjazd ma trojaki cel. Od dłuższego czasu „Societe Thomiste“ we Francji wydaje dzieła św. Tomasza. Przebywający dwukrotnie w Polsce dominikanin francuski Batalion znalazł u nas ciekawe manuskrypty, których nie był w stanie do końca opracować, a co starają się zrobić polscy dominikanie. W zasadzie najwięcej pracy dziełom św. Tomasza poświęca w Polsce dominikanie i wyjazd Przybylskiego byłby konfrontacją osiągnięć polskich dominikanów w tej dziedzinie.

B. Przybylski oświadczył, że pełni funkcję Przewodniczącego Konsulty Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce, a we Francji istnieje podobno konsulta, dlatego chciałby zorientować się w ich metodach i sposobach pracy i ewentualnie przewieźć francuskie doświadczenia na grunt polski. Kontakty takie zostały już oficjalnie wprowadzone do kodeksu prawa kanonicznego i działają w oparciu o ustalone wzory i uprawnienia.

Dalszym celem wyjazdu Przybylskiego jest odwiedzenie w Rzymie generała zgromadzenia O. Fernandesa, którego uczniem jest Przybylski i wyjaśnienia mu pewnych spraw dot.: prowincji polskiej. Przybylski uważa, że kuria generalna dominikanów nie posiada właściwego obrazu sytuacji dominikanów w Polsce i konieczne jest obiektywne jej naświetlenie przez kogoś z kraju. W tym momencie zwróciłem uwagę Przybylskiemu, że przecież nie tak dawno wyjechał z kraju ks. Madura i na pewno opisał generałowi sytuację dominikanów. Ks. Przybylski stwierdził, że ks. Madura jest starszym człowiekiem, który głównie zajmuje się historią zakonu i w zasadzie nie posiada właściwej orientacji w obecnej sytuacji.

B. Przybylski napisał dotychczas dwie większe prace: doktorską z mariologii św. Ireneusza i habilitacyjną. Główną formą jego działalności publicystycznej były artykuły w językach: polskim, angielskim, francuskim i łacińskim opublikowane w kraju i za granicą. Oprócz zagadnień tomistycznych interesuje się mariologią, kierując obecnie pracami na ten temat w Polsce. Chciałby to przekazać komu innemu, ale nie ma chętnych. Odnośnie mariologii uważa on, że sens jej został wypaczony zarówno przez krytyków marksistowskich, jak i katolickich; nadało się jej charakter dewocyjny.

Zapytany o rolę i podstawy prawne istnienia Instytutu Tomistycznego Przybylski oświadczył, że Instytut Tomistyczny jest jednostką samodzielną i jako taki nie istnieje. Dla uściślenia pewnych prac i nadania im większej powagi prowadzonych przy bibliotece dominikańskiej przyjęto umowną nazwę „Instytut Tomistyczny“.

Poinformowałem Przybylskiego, że ostatnio mieliśmy dwa wypadki pozostania za granicą dominikanów, którzy wyjechali czasowo. Przybylski starał się usprawiedliwić te fakty tłumacząc ks. Szutera chorobą, a ks. Wojtusia wpływem rodziny, którą ma za granicą. Oświadczyłem Przybylskiemu, że księża ci mogli starać się o zezwolenia na wyjazd stały i wtedy nie mielibyśmy do nich pretensji. Ks. Przybylski zapytał, czy jego podejrzewam o chęć pozostania za granicą. Odpowiedziałem, że jego o to nie podejrzewam, ale chyba sam przyzna, że takie wypadki muszą rzutować na nasze podejście do wniosków dominikanów.

W trakcie rozmowy przeprowadziłem kombinację z telefonem, opisaną w planie rozmowy. Numer telefonu zostawiłem również zapisany na kartce i wyszedłem z pokoju w celu podpisania przepustki Przybylskiemu.

Na zakończenie rozmowy oświadczyłem, że o decyzji w spawie wyjazdu zostanie powiadomiony zgodnie z obowiązującymi przepisami. Przybylski odpowiedział, że bardzo mu zależy na wyjeździe, ale jeżeli otrzyma odpowiedź negatywną, to „też się nie powiesi“.

Charakterystyka

Ks. Przybylski jest osobą pewną siebie, podkreśla, że zajmuje wysokie stanowisko i stara się tym „przygnieść“ swego rozmówcę. Jednakże nie wyraża się zbyt jasno i logicznie, jego wypowiedzi dotyczące nawet bardzo prostych spraw są mętne. Przekonywuje raczej wymową niż logicznymi argumentami. Mówi bardzo dużo. Miesza się i traci wątek, kiedy rozmówca zadaje mu pytanie, względnie przerywa lekko złośliwymi uwagami. Jest przyzwyczajony raczej do monologów niż dyskusji.

Na wyjeździe za granicę bardzo mu zależy, jednakże z całej rozmowy i postawy wynikało, że zareagowałby „świętym oburzeniem“, gdyby usłyszał propozycję wyjazdu za cenę jakichkolwiek ustępstw. Wydaje się jednak, że odpowiednie podejście do Przybylskiego i wykorzystanie posiadanych wiadomości na jego temat może doprowadzić do pozyskania w/w do współpracy.

Opracowanie planu i realizacja kombinacji operacyjnej zmierzającej do pozyskania Przybylskiego na tajnego współpracownika głównie winno być oparte na psychologicznym wykorzystaniu zewnętrznych przesłanek i osobistych ambicji B. Przybylskiego.

Of. Oper. Wydz. I Dep. IV MSW

/Ppor. – Z. Kustosik/

Wyk. w 2 egz.

dr. HK/713/0

k. 115 Notatka służbowa z rozmowy z ks. Bernardem Przybylskim 2.08.1965 r., Warszawa 5.08.1965 r., Tajne

Ks. Bernard Przybylski przybył do KM MO w Warszawie w związku z wezwaniem go po odbiór paszportu. Na wstępie wyjaśniłem BP, że poprosiłem go do gmachu Komendy, gdyż w Wydziale Paszportów są bardzo duże kolejki i musiałby długo czekać. Tak natomiast szybko załatwimy jego sprawę, chociaż w części rekompensując oczekiwanie na załatwienie jego sprawy. Ks. BP wyraził zadowolenie, że otrzymuje paszport, podziękował mi za to, gdyż, jak powiedział, „domyślam się, że pan w poważnym stopniu przyczynił się do tego“. Tematu tego nie podjąłem.

BP oświadczył, że planuje wyjazd 3 września samolotem do Francji, gdzie będzie około miesiąca. Pobyt we Francji chce głównie poświęcić na rozmowy i dyskusje z ojcami Soboru na temat spraw soborowych, głównie od strony teologicznej. Poza tym chce bliżej zorientować się w pracach Konsulty Międzyzakonnej we Francji. Następnie zamierza udać się na Sobór do Włoch, gdzie będzie przebywał aż do końca trwania Soboru. Zastanawiał się jeszcze nad wyjazdem do Hiszpanii. Powiedziałem mu, że w wypadku wyjazdu do Hiszpanii musi bardzo uważać, aby nie sprowokowano go jakichś wrogich antypolskich wystąpień. Podziękował mi za to ostrzeżenie, stwierdzając, że w takim wypadku chyba zrezygnuje z podróży do Hiszpanii.

W dalszej rozmowie BP powiedział, że bardzo cieszy się z wyjazdu, gdyż to pozwoli mu na zapoznanie się z nowymi prądami i kierunkami w nauce katolickiej i ich konfrontacje z polskimi osiągnięciami. Jego zdaniem w Polsce zrobiono bardzo dużo w tej dziedzinie i jest się z czym pokazać za granicą. Również polscy biskupi wiele wnieśli do Soboru i jest to zasługa całego duchowieństwa polskiego.

W tym momencie przerwałem mu oświadczając, że z takim stwierdzeniem nie mogę się zgodzić. Być może polscy ojcowie Soboru mieli dobre checi, ale przecież liczą się tylko efekty. Sobór musimy rozpatrywać w dwóch płaszczyznach: czysto religijnej, dotyczącej spraw kultu i stosunku Kościoła do otaczających go spraw. Jeśli polscy biskupi starali się wnosić nowe rzeczy w sprawach kultowych, to w sprawach społecznych czy politycznych nie zrobili nic pozytywnego. Wprost przeciwnie, popierali zachowawcze stanowisko, podczas gdy oni przecież, jak nikt inny, byli predystynowani do wniesienia wielu konstruktywnych propozycji.

BP stwierdzili, że faktycznie władze kościelne nie mogą się w Polsce porozumieć z rządem. Jego zdaniem takie rozmowy winny być prowadzone, można w wielu sprawach dojść do zgody. On sam rozmawiał dwukrotnie z p. Gotholdem z Urzędu do Spraw Wyznań i szerzej omówili niektóre sprawy. On poszedł na te rozmowy, gdyż nie jest biskupem i może do Urzędu iść.

Próba dalszej kontynuacji rozmowy na ten temat napotkała na ponowne stwierdzenie BP, że on już na ten temat rozmawiał szerzej z p. Gotholdem.

W tej sytuacji nie kontynuowałem dalej tego typu rozmowy i wręczyłem BP paszport za pokwitowaniem. Wziąłem od niego dowód osobisty, promesę wizy i zaświadczenie opłacenia paszportu.

BP oświadczył, że po powrocie opowie mi, co załatwił i jak mu się udała podróż. Zapytał mnie, czy wolno będzie mu obiecać we Francji przesłanie już po powrocie z kraju artykułów do ich czasopism. Poradziłem mu, aby w tej sprawie udał się do Urzędu Kontroli Prasy i Widowisk.

Na zakończenie rozmowy powiedziałem mu, że jego papiery będą znajdowały się u mnie i po powrocie zadzwoni na numer 21005 w. 5462 – nazwisko Malicki, wtedy powiadomię go, gdzie i jak zwrócę mu dowód.

U w a g i

Ks. BP zdradzał w czasie rozmowy wyraźne zdenerwowanie. Spowodowane to było prawdopodobnie tym, że odbierał paszport nie w Wydziale Paszportów. Lubi on dużo mówić i przy umiejętnym prowadzeniu rozmowy może wyjaśnić wiele rzeczy mających dużą wartość operacyjną. Dalsze z nim rozmowy mają szanse powodzenia w wypadku położenia nacisku na pomoc w jego pracy naukowej, gdyż BP bardzo zależy na kontrakcie naukowym z zagranicą.

Przedsięwzięcia:

1. Uzyskanie szczegółowych informacji dot. naukowej działalności ks. BP.

2. Opracowanie propozycji odnośnie dalszych spotkań na rozmowę po jego powrocie /styczeń, luty 1966 r./

3. Pozyskanie do współpracy najbliższego współpracownika BP ks. Bernarda Skrzydlewskiego

Oficer oper. Wydz. I Dep. IV MSW

/por. – Z. Kustosik/

Wyk. w 2-ch egz.

Druk. HJ/2235/0

– k. 118 Notatka służbowa z rozmowy z kandydatem na tw ps. Działacz 21.12.1965 r., Warszawa 27.12.1965 r., Tajne, Egz. Nr 1

Kandydat zadzwonił do mnie w dn. 20.12.65 roku w celu oddania paszportu. Rozmowę przeprowadziłem w dniu 21.XII.1965 roku w gmachu KM MO.

Na wstępie kandydat na t.w. ps. „Działacz“ opowiedział mi o swych wrażeniach z pobytu za granicą. Wrócił bardzo rozczarowany tym, co zobaczył we Francji, Belgii i Holandii. Przede wszystkim zaskoczył go brak zainteresowań intelektualnych społeczeństwa tych krajów. Porównywał to z tym, co się dzieje u nas, i stwierdził, że „ten socjalizm to jednak coś w sobie ma“, w Polsce ludzie żyją, wszystko ich interesuje, chcą poznawać nowe rzeczy, dyskutują, zdobywają nowe doświadczenia. Na Zachodzie natomiast dominują głównie zainteresowani wokół spraw materialnych. Jasnym jest, że ludzie tam żyją w lepszych warunkach materialnych, u nas wiele rzeczy jeszcze brakuje, ale człowiek ukształtowany w Polsce, źle się tam czuje, nie wytrzymuje tego intelektualnego marazmu. W naszym kraju pozbyliśmy się już wielu obciążeń i ułożyliśmy wiele drażliwych spraw. Tam natomiast wciąż jeszcze aktualne są sprawy i problemy, które kandydat pamięta sprzed 30-tu lat. Np. w Belgii podział na Walonów i Flamandów dochodzi do absurdu.

Nie lepiej przedstawia się również sprawa rozwoju nauki. Zdaniem kandydata formy stosowane u nas są o wiele wyższe i dające lepsze rezultaty. Praktykowane u nas kolegialne opracowywanie pewnych tematów naukowych daje ciekawsze i pełniejsze wyniki. Tam natomiast pracuje się indywidalnie i to powoduje, że praca trwa dłużej i jest bardzo jednostronna. Kandydat jechał pełen kompleksów, ale przekonał się, że polska mariologia stoi na bardzo wysokim poziomie i wcale nie ustępuje zachodniej. Trudno było jednak kandydatowi przedyskutować merytorycznie niektóre sprawy, gdyż naukowcy zachodni uważali, że reprezentują o wiele wyższy poziom wiedzy i mogą jedynie pouczać, a nie dyskutować. To samo spotkało kandydata przy próbach wymiany doświadczeń dot. działalności Konsult Międzyzakonnych. Przekonał się przy tym, że sprawy te w Polsce są o wiele dalej posunięte.

Jednakże pomimo tych trudności nawiązał kontakty naukowe i ma zamiar je kontynuować. M.in. otrzymał zaproszenie do Szkocji na kongres naukowy dot. mariologii, który odbędzie się w 1967 roku.

Przebywając w Rzymie kandydat brał czynny udział w pracach soborowych. Został również członkiem dwóch komisji posoborowych i mariologicznej i spraw zakonnych. W związku z tym może zaistnieć konieczność jego wyjazdu do Włoch lub innego kraju. Zapytał, czy w tym wypadku otrzyma zgodę. Odpowiedziałem mu, że na razie nie widzę żadnych przeszkód.

W dalszej rozmowie poprosiłem kandydata o wyjaśnienie mi problemu mariologicznego. Chodziło o to, że przed kilku laty dużo mówiło się o współodkupieniu Matki Boskiej, a obecnie jest mowa tylko o odkupieniu. Kandydat wyjaśnił mi, że poprzednio lansowano tezę, iż Matka Boska wspólnie z Jezusem są współodkupicielami rodzaju ludzkiego. Jednakże teoria ta nie wytrzymała krytyki i obecnie mariologowie i w ogóle teologowie zastanawiają się nad właściwą interpretacją tego określenia.

Kandydat wyraził zdziwienie, że interesują mnie tego rodzaju problemy. Wyjaśniłem mu, że my ze swej strony staramy się unikać błędów i wydawać oceny na podstawie faktycznego stanu rzeczy. Do tego konieczna jest choćby podstawowa wiedza na te tematy. Nawiązując do tego powiedziałem mu, że zastanawialiśmy się nad sprawą Instytutu Tomistycznego. Nie mamy zastrzeżeń do jego działalności, jeśli będzie to działalność czysto naukowa. „Działacz“ stwierdził, że tylko taką instytut prowadzi i ma zamiar kontynuować.

Zaproponowałem kandydatowi następujące rozwiązanie tej sprawy. Jesteśmy gotowi pomóc instytutowi w jego działalności, jeśli będzie to działalność czysto naukowa. Pomoc ta może się sprowadzić do ułatwienia kontaktów z zagranicą w sprawach wydawniczych i związanych z legalnością istnienia instytutu. Rzeczą oczywistą jest, że nie można dokonać formalno-prawnego zalegalizowania instytutu, gdyż jest to problem szerszy, bezpośrednio dotyczący sytuaccji prawnej zgromadzeń zakonnych, możemy jednakże nie robić trudności przy jego faktycznej zewnętrznej działalności. Dlatego też zaproponowałem, aby kandydat przygotował i przedstawił mi program działania instytutu, który zostanie przez nas rozpatrzony i wspólnie uzgodnimy ramy, w jakich będzie mógł instytut rozwijać swą działalność. „Działacz“ wyraził zgodę na moją propozycję, dodatkowo obiecując podać osoby i instytucje zagraniczne, z którymi zamierzają współpracować.

Poprosiłem jeszcze, aby z uwagi na nieformalną sytuację prawną instytutu, sprawę tę zachować w dyskrecji. Kandydat wyraził zgodę również na ten warunek.

Ponadto „Działacz“ wyszedł z propozycją zorganizowania przez niego seminarium dot. prawa natury, które przeprowadzone zostałoby przy współudziale katolików i ateistów. Bliżej chodziłoby o wspólne ustalenie istotnej treści i znaczenia wielu używanych przez obie strony terminów, jednakże zupełnie inaczej je rozumieją.

W związku z tą propozycją kandydata oświadczyłem, że w chwili obecnej jest na to jeszcze za wcześnie. Na pewno jest to sprawa ciekawa, ale trzeba z tym poczekać. Do tego tematu wrócimy jeszcze w terminie późniejszym.

Kandydat na t.w. zwrócił się do mnie z jeszcze jedną sprawą. Poprosił o pozytywne załatwienie sprawy wyjazdu do Francji na roczną specjalizację O. Jerzego Kotary. Powiedziałem mu, iż sprawa ta jest mi znana i O. Kotara dostał odmowę z uwagi na osobę zapraszającego – ks. Banaszaka. Kandydat stwierdził, że w tym wypadku rozumie oczywiście powód odmowy. Spytał jeszcze, czy możliwe będzie załatwienie tego wyjazdu, jeśli zaproszenie przyjdzie od kogo innego. Poprosiłem, abyśmy wrócili do tej sprawy przy następnej rozmowie.

Umówiliśmy się, że kandydat zadzwoni do mnie po 15 stycznia.

Sprawa orędzia

Kandydat rozumie istotę intencji kardynała i biskupów, ale uważa, że fragmenty uwypuklone przez prasę były w orędziu faktycznie nieszczęśliwie użyte. Oczywiście w rozmowach i dyskusjach popiera orędzie, wewnętrznie jednak ma zastrzeżenia. Jadąc do Krakowa na wykład został w pociągu zaatakowany przez współpasażerów na temat orędzia. Ludzie wypowiadali się w ostry sposób i nie bardzo chcieli słuchać jego wyjaśnień. Z dominikanami na te tematy nie zdążył bliżej porozmawiać. W każdym razie księża są zaskoczeni i nie bardzo wiedzą, co robić.

Przedsięwzięcia:

1. Opracować plan dalszego postępowania wobec kandydata na t.w. ze szczególnym uwzględnieniem realizacji przez kandydata dywersji ideologicznej w Kościele.

2. Poprzez innych tajnych współpracowników, pozostających na kontakcie Departamentu prowadzić stałą kontrolę zachowania się i postępowania kandydata.

3. Ustalić osoby, z którymi można przeprowadzać konsultacje dot. mariologii.

Of. Oper. Wydz. I Dep. IV MSW

/Por. Z. Kustosik/

Wyk. w 2 egz.

dr. HK/15/0

– k. 122 Notatka służbowa ze spotkania z kandydatem na tw ps. Działacz 18.01.1966 r., Warszawa 29.01.1966 r., Tajne, Egz. Nr 1

W dniu 18.I.1966 r. przeprowadziłem [w] Grand Hotelu kolejną rozmowę z kandydatem na t.w. ps. „Działacz“. Zgodnie z umową „Działacz“ przyniósł dokument zawierający krótki rys historyczny Instytutu Tomistycznego, jego cele i kierunki prac oraz propozycje warunkujące przyszłą działalność. W czasie wstępnej dyskusji ustaliliśmy, że „Działacz“ dostarczy mi jeszcze dane na temat wydanych przez pracowników instytutu prac, głównych kierunków prac i utrzymywanych kontaktów zagranicznych. Ponadto uzgodniliśmy, że bardziej konkretne odpowiedzi na przedstawione przez siebie propozycje, kandydat otrzyma na następnym spotkaniu, które odbędzie się między 10 a 15 lutym br.

W trakcie dalszej rozmowy uzyskałem od „Działacza“ następujące informacje:

Komisje posoborowe

Na przełomie kwietnia i maja mają rozpocząć prace komisje posoborowe, których jest pięć:

– komisja główna – przekształcona z dawnego sekretariatu soborowego

– komisja prawa

– komisja biskupów

– komisja zakonników

– komisja laikatu.

Być może nazwy podane wyżej będą inne, ale komisje te będą się zajmowały tymi problemami. Komisje będą się dzieliły na podkomisje soborowe. Oczywiście członkiem komisji głównej jest kardynał Wyszyński.

Pod koniec lutego lub pod na początku marca papież planuje zwołanie do Rzymu czegoś w rodzaju narady najbliższych doradców, do których również zalicza się Wyszyński.

Kand. na t.w. ma być członkiem komisji zakonników oraz sekcji teologicznej komisji głównej.

Sprawa orędzia

Kandydat jest zdania, że inicjatywa biskupów polskich była słuszna i zgodna z ich przekonaniem jako Polaków i duchownych. Prasa polska i inne środki informacji publicznej w sposób niewłaściwy interpretowały orędzie i wypaczyły przez to jego charakter. Sformułowanie – obszary poczdamskie – w oryginale ujęte były w cudzysłów, czego nie zrobiono w przekładzie polskim. Termin ten jest powszechnie używany na Zachodzie i dlatego, ze względu na odbiorców, został użyty. Kandydat na t.w. bagatelizował również skutki orędzie, takie jak: zmiana nastawienia kierownictwa protestantów zachodnio-niemieckich do naszych granic – twierdząc, że stanowisko zmieniły tylko mniej znane osobistości oraz powołanie oficjalnej komisji do badania zbrodni popełnionych na Niemcach – mówiąc, że nie wiadomo jeszcze, jakie są kompetencje tej komisji.

W obecnej sytuacji – zdaniem kandydata – dalsze ataki prasy i oficjalnych czynników rządowych na autorów orędzia mogą poważnie zaszkodzić Polsce na arenie międzynarodowej.

Dotychczasowy rozwój sytuacji przyniósł Polsce kilka ujemnych skutków, takich jak:

– pewna strata zaufania opinii publicznej Zachodu do Polski jako inicjatora wielu cennych propozycji pokojowych;

– przewiduje się pewne zahamowanie rozwoju przyjaznych kontaktów z krajami zachodnimi, a zwłaszcza z Włochami i Francją;

– straty ekonomiczne, poważnie zmniejszy się ilość przyjeżdżających na uroczystości millenijne, szczególnie z Polonii;

– coraz wyraźniej powoduje się podział społeczeństwa na wierzących i niewierzących.

Kandydat przyznaje, że reakcja władz jest w dużej mierze usprawiedliwowa odpowiedzią biskupów niemieckich. On osobiście nie zgadza się z tą odpowiedzią i uważa, że to właśnie postawiło w trudnej sytuacji Episkopat polski. Ogólnie jest on zdania, że w konsekwencji cała ta sprawa była niepotrzebna i należy ze wszystkich sił dążyć, aby o niej zapomnieć i zniwelować jej skutki.

Ocena kardynała Wyszyńskiego

Kandydat na t.w. jest pełen podziwu dla kardynała Wyszyńskiego za jego hart ducha, poświęcenie i całkowite oddanie się sprawie Kościoła i Narodu polskiego. Prymas – jego zdaniem – jest wielkim mistykiem i „dużą postacią“ w Kościele katolickim. Nie jest on jednak politykiem i na tym polu zdarza mu się popełniać błędy. Jako człowiek Kościoła jest on najpopularniejszą osobą po papieżu i cieszy się dużą sympatią i uznaniem katolików na całym świecie.

Przedsięwzięcia:

– Napisać raport do Dyrektora Departamentu w sprawie dalszego postępowania z kandydatem i odpowiedzi na przedstawione przez niego propozycje.

– Uzyskać zgodę na zainstalowanie PT w miejscu zamieszkania kandydata.

– Sporządzić odpowiednie wyciągi.

Ofic. oper. Wydz. I Dep. IV MSW

/por. Z. Kustosik/

Wyk. w 2-ch egz.

Druk. HJ/296/0

k. 125 Notatka służbowa ze spotkania z kandydatem na tw ps. Działacz 16.02.1966 r., Warszawa 22.02.1966 r., Tajne, Egz. Nr 1

W związku z przedstawionymi przez kandydata na t.w. propozycjami odnośnie dalszej działalności Instytutu Tomistycznego ustaliliśmy, że w pierwszym rzędzie będzie on starał się załatwić oficjalne zarejestrowanie Instytutu jako placówki naukowej w kompetentnych urzędach. W tym celu porozumie się z prawnikiem, jak i gdzie te sprawy się załatwia. W razie napotkania na jakieś przeszkody powiadomi mnie o tym, a ja ze swej strony będę starał się mu pomóc.

Legalizacja Instytutu gwarantuje realizację kilku z postawionych przez „Działacza“ punktów. stopień realizacji większości spraw będziemy omawiali na bieżąco, w czasie kiedy będą one aktualne.

Kandydat na t.w. ma zamiar zaprosić do Polski w bieżącym roku następujące osoby:

1/ Redemptorystę O. Häringa, profesora teologii moralnej na Alfonsianum;

2/ Jezuitę O. Jana Fuchsa, profesora teologii moralnej w Piśmie Świętym na Gregorianum;

3/ Dominikanina O. Mongillo, profesora teologii moralnej u św. Tomasza na Angelicum;,

4/ Ks. Noonan, profesora prawa kanonicznego na Uniwersytecie w Notre Dame w USA.

Uzgodniliśmy, że w wypadku zastrzeżeń do którejś z tych osób powiadomie go o tym na następnym spotkaniu.

Działacz“ rozmawiał ostatnio z O. Przybylskim, który opowiadał mu o swojej znajomości z mgsr Casaroli z Sekretariatu Stanu. O. Przybylski przebywając w Rzymie spotkał się z tym, że zgłaszając się do którejkolwiek kongregacji, w pierwszym rzędzie był pytany, czy zgłosił się już na rozmowę do Sekretariatu Stanu. W Sekretariacie Stanu odbył dwie takie rozmowy m.in. jedną z mgsr. Casaroli. W czasie tych rozmów pytano go o sytuację polityczną i gospodarczą Polski, pozycję Kościoła i stosunki Państwo-Kościół. Pytania były bardzo konkretne i wskazywały na dużą znajomość i świetną orientację w sprawach Polski rozmówców O. Przybylskiego. Msgr Casaroli jest rzecznikiem uregulowania na płaszczyźnie dyplomatycznej stosunków Watykan-Polska i patrzy na to z dużym optymizmem. Uważa on, że sytuacja w Polsce jest zupełnie odmienna aniżeli sytuacja na Węgrzech i w Czechosłowacji oraz rozwiązanie będzie tu zupełnie inne. Jednakże bliżej nie precyzował.

Po rozmowie oficjalnej msgr Casaroli zaproponował O. Przybylskiemu przechadzkę, w czasie której opowiadał o sobie.

Msgr Casaroli ukończył specjalistyczne studia dyplomatyczne prowadzone przez Sekretariat Stanu i następnie podjął pracę w tymże Sekretariacie. Przez dwa lata był sekretarzem generalnym w ambasadzie watykańskiej w Brazylii. Obecnie pracuje znowu w Rzymie i specjalizuje się w sprawach krajów socjalistycznych, a zwłaszcza ZSRR i Polski.

W dniu 19.II.1966 r. w Gnieźnie odbędzie się spotkanie Konsulty Międzyzakonnej, w czasie którego będą omawianej dwie sprawy. Przede wszystkim bp Czerniak ma zapoznać Konsultę z planami obchodów millenijnych w Gniexnie i omówić udział zakonów w tych obchodach. Ponadto wstępnie omawiana będzie sprawa przeniesienia postanowień Soboru na grunt zakonów w Polsce.

Regułą jest, że po każdym Soborze poszczególne zakony dostowują do uchwał soborowych swoje konstytucje. Może to jednak nastąpić dopiero po wydaniu nowego prawa kanonicznego. Nowe prawo kanoniczne jest spodziewane za 2-3 lata. Ponieważ zakony nie mogą czekać tak długo z praktyczną realizacją postanowień Soboru, poszczególne kurie generalne już obecnie opracowują i w najbliższym czasie prześlą podległym im prowincjom tzw. „Normy Generalne“ – uzupełniające czasowo konstytucje. Normy te mają mieć charakter bardzo ogólny i zakładać większe niż dotychczas kompetencje poszczególnych prowincji, dostosowane do ich praktycznych możliwości i sytuacji, w jakiej się znajdują.

Obecna konsulta Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce kończy swą kadencję w bieżącym roku. Nowe wybory odbędą się po centralnych uroczystościach millenijnych. Konsultę wybiera zjazd przełożonych wszystkich zakonów męskich w Polsce. Przewodniczącym nie może być aktualny przełożony któregokolwiek ze zgromadzeń. Praktycznie wybiera się zawsze eksprzełożonego. Dotychczas kandydaturę wysuwał zawsze kardynał Wyszyński.

Kandydat na t.w. wiedział o tym, że O. Przybylski nie będzie już przewodniczącym Konsulty w następnej kadencji.

Przed spotkaniem ze mną kandydat odbył rozmowę w Urzędzie do Spraw Wyznań z dyrektorem Bohdanem. Był pytany na temat swego pobytu za granicą oraz o swoje stanowisko na temat orędzia. W czasie rozmowy kandydat stanął na stanowisku prawomocności kompetencji Prymasa w sprawach zakonu oraz zdecydowanej obrony kardynała w związku z orędziem. Kandydat nie poruszał w Urzędzie spraw, które są tematem naszych rozmów.

Kandydat na t.w. zadzwoni do mnie ok. 10.III.1966 r.

W n i o s k i :

Kandydat na t.w. zna wiele spraw, które mają dla nas szczególną wartość z punktu widzenia operacyjnego. W swobodnej dyskusji mówi o tych sprawach, ale tylko wtedy, kiedy jest przekonany, iż rozmówca również je zna.

Spotkanie odbyłem na LK „Eskulap“.

Ofic. oper. Wydz. I Dep. IV MSW

/ por. Z. Kustosik /

Wyk. w 2-ch egz.

Druk. HJ/524/0

– k. 128 Notatka służbowa ze spotkania z kandydatem na tw ps. Działacz 25.02.1966 r., Warszawa 28.02.1966 r., Tajne, Egz. Nr 1

Kandydat na t.w. ponownie rozmawiał z O. Przybylskim na temat osoby msgr Casaroli. Msgr Casaroli był w Moskwie, na Łotwie i Litwie. Celem jego przyjazdu było: załatwienie wizyty Gromyki u papieża i omówienie sytuacji Kościoła rzymsko-katolickiego w ZSRR. W tej ostatniej sprawie głównie chodziło o zaprzestanie stosowania represji wobec katolików oraz o wyrażenie zgody rządu radzieckiego na mianowanie biskupa moskiewskiego.

Msgr Casaroli w rozmowie z O. Przybylskim powiedział, że porozumienie między rządem PRL a Watykanem może zostać zawarte tylko przy pełnym udziale hierarchii polskiej i kardynała Wyszyńskiego. W Sekretariacie Stanu Wyszyński cieszy się bardzo dobrą opinią i dużym autorytetem. przykładem tego może być fakt, który miał miejsce w czasie trwania soboru. Prymas Polski referował w Sekretariacie Stanu sytuację Kościoła w Polsce, stosunek Episkopatu do rządu i główne kierunki swej działalności. Szef kongregacji kardynał Cicognan, komentując wypowiedź Wyszyńskiego oświadczył, że Sekretariat Stanu posiada informacje, które w pełni potwierdzają to, co powiedział Wyszyński i Sekretariat całkowicie aprobuje działalność Prymasa Polski i Episkopatu. Poza tym Cicognani niejednokrotnie wyrażał swój podziw dla działalności i postawy Wyszyńskiego w przeciwieństwie do poprzedniego kierownika Sekretariatu Stanu kard. Tardiniego, który wyraźnie nie lubił Wyszyńskiego. Sam Casaroli również z entuzjazmem wyrazał się o kardynale Wyszyńskim.

W dniu 19.II.1966 r. w Gnieźnie odbyło się posiedzenie Konsulty Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich, z którym poza sprawami sygnalizowanymi już przez kandydata w czasie poprzedniej rozmowy zapoznano konsultę z planami uroczystości, które odbędą się w dniu 14 kwietnia 1966 r. w Gnieźnie. Data 14 kwietnia jest uznana jako historycznie stwierdzona datą chrztu Mieszka I. Przed uroczystościami odbędzie się plenarne posiedzenie komitetu organizacyjnego. W uroczystościach zobowiązani są do wzięcia udziału wszyscy przełożeni zakonów żeńskich lub męskich, względnie upoważnione przez nie osoby.

Wystawa ogólnozakonna, związana tematycznie z Millenium zostanie zorganizowana w krużgankach klasztoru OO Dominikanów w Krakowie /ul. Stolarska 12/. Na czele komitetu organizacyjnego stoi prowincjał Pijarów O. Wróbel. Komitet składa się z kilku sekcji m.in. sekcja artystyczna, historyczna, Pisma świętego. Plany wystawy nie przewidują ekspozycji o charakterze wrogim PRL lub dającym się odczytać dwuznacznie. Wystawa ma być otwarta pod koniec kwietnia br.

W dniu 24.02.66 r. zmarł szwagier kard. Wyszyńskiego, mąż siostry Prymasa – Stanisławy. Kardynał jest mocno załamany tą śmiercią, gdyż bardzo lubił swego szwagra. Oczywiście, weźmie udział w jego pogrzebie.

W Rzymie zapadła decyzja, że członkami komisji posoborowych będą tylko te osoby, które brały stały udział w pracach soboru przez wszystkie jego sesje. W związku z tym O. Przybylski nie jest członkiem żadnej komisji posoborowej.

Kandydat zwrócił się z prośbą o przedyskutowanie z kompetentnymi fachowcami sprawy rejestracji Instytutu Tomistycznego. Nie chce tego robić wprost, w oderwaniu od zakonu i Prymasa, gdyż obawia się trudności i kłopotów głównie ze strony kardynała. Najlepszym wyjściem dla niego byłoby takie rozwiązanie, które pozwoli mu nie narazić się na jakieś zarzuty. Obiecałem tę sprawę przedyskutować z osobami kompetentnymi i na następnym spotkaniu przedstawić propozycję rozwiązania, możliwe do przyjęcia przez kandydata.

Kandydat na t.w. ps. „Działacz“ powrócił do rozmowy, jaką miał poprzednio w Urzędzie do spraw Wyznań i starał się wyjaśnić mi swoje stanowisko. Uważa on, że kampania rządu przeciwko kardynałowi i biskupom jest niesprawiedliwa i wysoce ich krzywdząca. Artykuły prasowe są tendencyjne i stosują „chwyty poniżej pasa“. Np. w artykule na temat działalności Wyszyńskiego w „Ateneum Kapłańskim“ podaje się cytat z artykułu ks. Pastuszki – nie zaznaczając tego i wygląda to w ten sposób, że jest to cytat z artykułu Wyszyńskiego. Wszystkie te ataki powodują reakcję kardynała i biskupów, która może jest czasami zbyt gwałtowna, ale usprawiedliwiona zdenerwowaniem. „Działacz“ uważa, że mimo tego kardynał zachowuje godną podziwu postawę pełną rozwagi i zrozumienia powagi sytuacji.

Kandydat na t.w. oświadczył, że o rozmowach ze mną nikogo nie informuje.

Następne spotkanie uzgodniono na dzień 7 marca godz. 10,00.

Przedsięwzięcia:

Ustalić z Naczelnikiem Wydziału dalszy plan postępowania z kandydatem na t.w.

Odpowiednie wyciągi przekazać do Wydziału IV Dep. IV MSW.

Ofic. oper. Wydz. I Dep. IV MSW

/ por. Z. Kustosik /

Wyk. w 2-ch egz.

Druk. HJ/HK/571/0

– k. 131 Notatka służbowa ze spotkania z kandydatem na tw ps. Działacz 7.03.1966 r., Warszawa 9.03.1966 r., Tajne, Egz. Nr 1

Zgodnie z rozmową przeprowadzoną na ostatnim spotkaniu przedstawiłem kandydatowi na t.w. możliwości legalizacji Instytutu Tomistycznego. Wyjaśniłem, że w chwili obecnej jedyną szansą jest rejestracja na warunkach, o których mówiłem mu uprzednio. Ta możliwość, biorąc jednak pod uwagę aktualną sytuację polityczną oraz jego osobistą, nie wchodzi obecnie w grę. Dlatego też jedynym wyjściem z sytuacji jest działalność Instytutu na dotychczasowych warunkach z zapewnieniem kandydatowi na t.w. pomocy z naszej strony. „Działacz“ zgodził się z moją koncepcją i stwierdził, że w tej sytuacji on również nie widzi innego wyjścia.

Kandydat na t.w. jest zadowolony z dotychczasowych wyników naszych rozmów i uzyskanej pomocy /otrzymuje większość nadsyłanych z zagranicy czasopism i książek, perspektywa wyjazdów zagranicznych/. W chwili obecnej chciałby załatwić zezwolenie na posiadanie elektrycznego powielacza. Uważa on, że jest to rzecz konieczna dla wydawania kwartalnej bibliografii posiadanych przez siebie materiałów na poszczególne tematy. Bibliografia ta byłaby przeznaczona dla seminariów duchownych i katolickich ośrodków naukowych. Raz w roku „Działacz“ chciałby wydać taką bibliografię dla zagranicy.

Uwaga:

Wydawanie bibliografii ma na celu podniesienie rangi Instytutu Tomistycznego oraz jego spopularyzowania w kraju i za granicą. W kolejności nawiązanie kontaktów z naukowcami katolickimi, organizacja różnego rodzaju sesji i współpraca z innymi ośrodkami naukowymi na równych prawach.

Uprzedziłem kandydata przed niebezpieczeństwem, jakie kryje posiadanie powielacza i o skutkach mogących wyniknąć w wypadku użycia powielacza do innych celów. Kandydat oświadczył, że zdaje sobie z tego sprawę i jest gotów złożyć gwarancję, że do tego nie dopuści. ażdy projekt bibliografii będzie przedstawiał kompetentnym czynnikom administracji państwowej i niczego nie zrobi bez zezwolenia cenzury.

W sprawie powielacza nie zająłem stanowiska, obiecując dać konkretną odpowiedź na następnym spotkaniu.

Kandydat na t.w. ps. „Działacz“ wrócił do sprawy wyjazdu O. Kotary. Stwierdził, że po bliższym poznaniu O. Kotary doszedł do wniosku, iż jest to człowiek mało poważny i nie gwarantuje zachowania właściwej postawy za granicą. W związku z tym wycofuje się z popierania jego wyjazdu i wręcz prosi o nieudzielenie mu zgody.

Przebywając we Francji i w Włoszech „Działacz“ spotykał się z Urszulankami Szarymi, które mówiły mu o swoich poważnch kłopotach i konieczności przyjazdu do nich Wikarii Generalnej m. Górskiej. „Działacz“ zna bardzo dobrze m. Górską i jest zdania, że osoba ta zasługuje na zaufanie, władze państwowe nie miały do niej nigdy specjalnych zastrzeżeń. Stąd jego zdziwienie, że mimo wielu starań nie może ona otrzymać paszportu. Kandydat zapytał, czy mógłbym pomóc m. Górskiej. Odpowiedziałem, że sprawa ta nie leży w mojej gestii i mogę jedynie zorientować się, jakie są zastrzeżenia.

Wybór nowego składu konsulty nastąpi w czerwcu. Rozmawiając na temat kandydatury nowego przewodniczącego powiedziałem „Działaczowi“, że w/g mojego rozeznania fakt, iż obecny przewodniczący O. Przybylski nie wchodzi w grę, jest wynikiem niechęci do jego osoby bpa Dąbrowskiego, który, gdzie i jak tylko mógł, starał mu się zaszkodzić. „Działacz“ stwierdził, że zna te sprawy i tak rzeczywiście było. Przyczyna tego stanu rzeczy tkwiła w tym, że O. Przybylski nie chciał się podporządkować Wydziałowi do Spraw Zakonnych stojąc na stanowisku, iż zjazd prowincjałów jest zjazdem ordynariuszów zakonnych i jako taki nie podlega żadnej jurysdykcji krajowej i może jedynie współpracować z Episkopatem na zasadach równorzędnych. Natomiast Wydziałowi podlegają tylko i wyłącznie zakony żeńskie. To oczywiście nie podobało się bpowi Dąbrowskiemu.

Działacz“ sam nie orientuje się, kto może zostać przewodniczącym konsulty. Zapytał mnie, kto naszym zdaniem odpowiada na to stanowisko.

Jako kandydatów mających dobrą opinię u władz państwowych i perspektywy ułożenia właściwych stosunków, wymieniłem księży Strusa i Lisowskiego. Kandydat wyraził zdziwienie, gdyż dotychczas ludzie ci mieli sporo zatargów z władzami. Wyjaśniłem, że w ostatnim okresie sprawy te uległy zmianie.

Działacz“ nie daje szans żadnemu z nich. Ks. Strus jest oceniany jako zbyt lekkomyślny, mało poważny. Natomiast O. Lisowski aktualnie pełni funkcję prowincjała franciszkanów konwentualnych, poza tym dużo pracuje naukowo.

Ponadto wymieniłem księży Werona i Wróbla jako tych, którzy nie cieszą sie zaufaniem władz i nie chcielibyśmy widzieć żadnego z nich na stanowisku przewodniczącego konsulty. „Działacz“ uważał, że ks. Weron był raczej dobrze widziany przez władze państwowe i był zaskoczony moim stwierdzeniem. Ks. Wróbel jest aktualnie prowincjałem pijarów i wątpliwe, czy będzie brany pod uwagę.

Działacz“ otrzymał zaproszenie na zjazd naukowy do Szkocji na jesieni br. Ma zamiar się wybrać i spytał, czy otrzyma paszport. Odpowiedziałem, ze nie widzę przeszkód.

Na temat listu premiera „Działacz“ powiedział, że druga część jest napisana w bardzo ostrym tonie.

Następne spotkanie odbędzie się w dniu 25.03.1966 roku.

Of. Oper. Wydz. I Dep. IV MSW

/Por. – Z. Kustosik /

Wyk. w 2 egz.

dr. HK/732/0

– k. 138 Notatka służbowa z rozmowy z kandydatem na tw ps. Działacz 25.03.1966 r., Warszawa 15.04.1966 r., Tajne, Egz. Nr 1

Pierwsza część rozmowy dotyczyła spraw ogólnych, takich jak: sytuacji prawnej Kościoła w państwie, obowiązków księży i prowadzonych przez nich instytucji wobec organów władzy państwowej oraz funkcji i kompetencji Kościoła. Dyskusja miała charakter teoretyczny i nie było w niej deklaratywnych stwierdzeń. „Działacz“ kładł nacisk na moralną odpowiedzialność Kościoła wobec wiernych i widział w tym podstawę umożliwiającą zajmowanie Kościołowi oficjalnego stanowiska w określonych sytuacjach.

Następnie przeszedłem do zasadniczego celu rozmowy – zerwania kontaktu z „Działaczem“. Oświadczyłem mu, że próbował mnie podejść i oszukać, źle interpretował moje intencje i nie docenił aparatu, który wobec niego reprezentuję. Bliżej moich zastrzeżeń nie wyjaśniłem mu, pozostawiając jego własnej ocenie powody, dla których zająłem takie stanowisko.

Działacz“ stwierdził, że musiało tu zajść jakieś nieporozumienie i próbował „doszukać się“ powodów, dla których zrywam z nim dalszy kontakt. Powiedział, że zaskakuję go tymi zarzutami i zastrzeżeniami, gdyż on nie poczuwa się do winy i nie popełnił wobec mnie żadnej nielojalności. W/g niego przez caały czas rozmów ze mną trzymał się tylko w ramach, co ja mówiłem, nie nadużył mojego zaufania, nie interpretował naszych rozmów inaczej niż mówiliśmy z całym uszanowaniem dla moich obowiązków, nie robiąc żadnych założeń. Może powodem jest któraś z pełnionych funkcji, ale są to przeważnie funkcje naukowe i cieszy się bardzo, że kończy z przewodnictwem konsulty. Ponieważ, jak stwierdził, coś musiało zajść w ostatnim okresie, szukając dalej przyczyn mego stanowiska, „Działacz“ udawadniał mi, że w tym czasie nie miał żadnych kazań, miał konferencję, ale nic na ten temat nie mówił. Dalej spytał, czy nie chodzi tu może o różnice światopoglądowe, ale przecież nasze dyskusje rozwijały się bez żadnych uprzedzeń. Wyjaśniłem mu, że różnice światopoglądowe nie miały tu nic do rzeczy. Kontynuując, oświadczył, że nigdzie się na mnie nie powoływał, mojego nazwiska nikt od niego nie słyszał i adresu nikt na pewno nie zna.

Działacz“ uważa, że nie można zarzucić mu nielojalności wobec władz państwowych, gdyż gdzie tylko może i jak może wszystkim mówi o obowiązku lojalności. Spytał, czy może ja ze strony swej komórki, z racji funkcji byłem skrępowany i otrzymałem polecenie, aby go nie popierać.

W końcu doszedł do wniosku, że to musi być jakiś przypadek, a na przypadek trudno wpaść i sam nie dojdzie do tego.

Działacz“ zapytał, jak w tej sprawie ma postąpić w sprawach, o których dotychczas rozmawialiśmy.

Odpowiedziałem, że to już zależy od niego samego, jak będzie dalej postępował. Ja osobiście wycofuję się z tego. Jest on obywatelem posiadającym pełne prawa, na podstawie których może ubiegać się o załatwienie interesujących go spraw.

Działacz“ stwierdził, że bez mojej pomocy nie widzi szans na swoje wyjazdy za granicę i realizację niektórych projektów związanych z Instytutem. Dlatego też rezygnuje z planowanego w tym roku wyjazdu do Szkocji i szeregu koncepcji wobec Instytutu.

Na zakończenie rozmowy zapytał, czy w razie pilnej potrzeby mógłby do mnie zadzwonić. Odpowiedziałem, że nie. On ze swej strony powiedział, że gdyby się coś wyjaśniło, miałbym taką potrzebę, zawsze mogę do niego zadzwonić.

Uwaga: Rozmowa została nagrana, jednakże ze względów technicznych nie można odtworzyć całości, a tylko poszczególne fragmenty. Taśma będzie zachowana do 31.12.1966 r.

Of. Oper. Wydz. I Dep. IV MSW

/ Por. Z. Kustosik /

Wyk. w 2 egz.

dr. HK/1018/0

– Wniosek o zaniechanie opracowywania kandydata na tw ps. Działacz nr rej. 13523, Tajne spec. znaczenia, Egz. poj.

W trakcie opracowywania kandydata ustalono, że w kontaktach ze służbą bezpieczeństwa świadomie zajmuje on stanowisko dwulicowe. O fakcie utrzymywania kontaktu z pracownikiem sł. bezp. informował osoby wpływowe z hierarchii kościelnej w Polsce.

W tej sytuacji postanowiono zaprzestać utrzymywania dalszych kontaktów operacyjnych z nim i zaniechać opracowania go jako kandydata na t.w., a materiały przesłać do archiwum Biura „C“ MSW.

Inspektor Wydz. I Dep. IV MSW

Mjr J. Kaczor

Cdn

Przeor z PZPR?

Materiał ilustrowany- FB

Jak wspominałem, sprawa współpracy o. Koperskiego jest zasygnalizowana w opracowaniu IPN nt. dominikanów. Najwięcej w rozdziale autorstwa prof. Marek. Autorka podkreśla, że o. Koperskiego zakwalifikowano jako źródło niższej kategorii- kontakt operacyjny. W ten sposób wykazuje znajomość “Słownika terminów” na stronie “Inwentarz archiwalny” IPN. Uzupełnię, skoro prof. Marek nie poszła 2 zdania dalej, że kategoria kontakt operacyjny odnosi się przede wszystkim do członków PZPR. Widzę już po raz trzeci jak prof. Marek za wszelką cenę usiłuje lekceważąco relacjonować treść teczki (w miarę możliwości; jeśli nie da się współpracy kapłana zaprzeczyć, to chociaż przedstawić jako najmniej szkodliwą). W drugim wątku opracowania o. Koperski ukazuje się jako zabiegający o powstanie miesięcznika dominikańskiego, którego SB-ecy się obawiali (z “Trybuny” wyszło “W drodze”). W opracowaniu nie podano, że skutkiem rozmów z SB (o. Koperskiego, a może innych) w redakcji rządzili “pokorni” zakonnicy.

Tło „rozmów” o charakterze agenturalnego o. Koperskiego z Grunwaldem jest wstrząsające: Kościół katolicki w PRL dał się podzielić, zakonnicy bardzo nie lubili się z klerem świeckim. Pytanie, czy to, co wygadywał o. Koperski na Wyszyńskiego i Wojtyłę, jest reprezentatywne dla zakonów. Z moich lektur wynika, że dominikanie, jezuici i paulini mieli się za lepszych od wszystkich, od tych dwóch hierarchów również.

– tom 1

– k. 2 Notatka służbowa z rozmowy o. Rajmundem Koperskim 25.11.1969 r., Warszawa 1.12.1969 r., Tajne, Egz. Nr 2

Rozmowa rozpoczęła się od spraw ogólnokościelnych, stosunków zakony-hierarchia.

Synod przebiegał bardzo interesująco. Autonomia episkopatów krajowych będzie na pewno wzrastała, będzie decentralizacja, ale w stosunkach Rzym-episkopaty. Niżej sprawa napotka na opory hierarchii, która będzie starała się nie dopuszczać do dojścia do głosu kleru dołowego. Proces ten będzie zróżnicowany w poszczególnych krajach, ale w warunkach polskich będzie chyba najtrudniejszy.

Niepokoi go szczególnie to, że wraz ze wzrostem autonomii episkopatów coraz bardziej niejasna staje się pozycja zakonów. Będą naciski hierarchii, by znalazły się one pod jej całkowitym wpływem. Rozmawiał ostatnio z wieloma zakonnikami i wielu patrzy na Synod z niepokojem, gdyż niesie on novum, ale nie dla zakonów. Źle się dzieje, że zakony nie potrafią zintegrować się i wysunąć swoje “ja” na forum rzymskim. Ta ospałość ma miejsce tak w skali ogólnoświatowej, jak i krajowej.

Rola konsulty jest żadna, stanowi ona bezwolne ciało i jest raczej zebraniem drzemiących starszych panów, a nie organem porozumienia i koordynacji międzyzakonnej. Niestety, niektóre zakony nie chcą widzieć niebezpieczeństwa i trwają w stanie samozadowolenia. Niedawno słyszał wypowiedź pewnego biskupa krakowskiego, który powiedział: “największym osiągnięciem Soboru nie było żadne tam aggiornamento, tylko uchwycenie w karby zakonów”. Wielce pomocna zakonom jest polityka państwa zezwalająca na bezpośrednie kontakty z Rzymem, ale liczyć się trzeba, że hierarchia będzie szukać innych dróg podporządkowania sobie zakonów. Wyniki ostatniego Synodu sprzyjają temu.

Denerwuje go lansowana powszechni przez pewne koła opinia, że Wojtyła jest zaprzeczeniem Wyszyńskiego. Wojtyła wszedł w szeregi purpuratów raczej z planem balansowania i nieopowiadania się za żadną koncepcją Kościoła. Niektórzy mówią, że nie może ze względu na Stefana. Nieprawda, on będzie bardzo podobny do Stefana, gdyż również nie widzi Kościoła szerzej, a wiele rzeczy robi tylko na efekt. Przykładem wywiad, jaki przeprowadziło z nim pewne pismo francuskie na temat roli sexu w małżeństwie. Wstyd, że o innych sprawach nurtujących obecnie katolików kardynał nie ma czasu pisać, a na taki temat to znalazł czas. W Krakowie mówi się, że Wojtyła mówiąc dziennikarzowi o sprawach sexu miał przed oczyma pewną panią, znaną w Krakowie, a która rzeczywiście jest bardzo ładna. W każdym razie Wojtyła nie jest człowiekiem, z którym można wiązać nadzieje na postęp. Laikat coraz bardziej przekonuje się o tym.

Dominikanie patrzą na Wojtyłę może przez pryzmat pewnego rozżalenia za zawód, jaki im sprawił po dyskusji w “Więzi”. Gdy spadły na nich gromy, pewni byli obrony kardynała, a tymczasem ten odsunął się nie robiąc najmniejszego gestu sympatii. Kasznica wielce liczył na poparcie Wojtyły, był nawet u niego, ale bez rezultatu. Takie zachowanie się Wojtyły było wielkim zaskoczeniem dla nich, dla wielu innych księży, a szczególnie dla środowisk inteligencji katolickiej w Krakowie. Osobiście uważa, że Wojtyła jest niewiele mniejszym wrogiem zakonów niż Wyszyński, tyle że maskuje się. Często robi pewne gesty wobec zakonów, co niektórzy odczytują mylnie jako sympatię i uznanie.

Na Synodzie Wojtyła też niczym nie wyróżniał się, a niektóre spekulacje prasowe są na pewno z jego inspiracji.

Wszystkie konsekwencje, jakie spadły na dominikanów po wystąpieniu Kasznicy w “Więzi” wywołały różne refleksje w prowincji. Faktem jest, że do dziś mają trudności z załatwieniem najdrobniejszej sprawy i wytyka im się “burzenie Kościoła”. Jest to dla nich bolesne, tym bardziej, że widzą w tym nie przeciwników ideologicznych, ile po prostu głupców. Zapewne wiele lepszą mieliby pozycję, gdyby poparła ich kuria generalna. Niestety, nie ma tam na kogo liczyć. Generał jest starym, biernym człowiekiem, nieumiejącym włączyć się w to, co nowe i potrzebne Kościołowi. Inni kurialiści są podobni. Pracuje się tam i załatwia sprawy tak, jak za Spiżową Bramą tj. obowiązuje zasada: odwlekać decyzje i czekać. Maćkowiak nie spełnia swej roli jako orędownik polskiej prowincji. Jest typowym kurialistą, często dyplomatą, ale nie zawsze zręcznym. Mają z nim trudności, gdyż nie umie ocenić sytuacji i kieruje się różnymi kompleksami. Szczególnie zaciążył na nim pobyt w Chinach po 1949 r. i mając na oczach rządy komunistów w owym czasie, przykłada taką samą miarkę do Polski. Nie jest to człowiek, jaki byłby im teraz w kurii generalnej potrzebny. Wiosną ma przyjechać generał, ale z przykrością trzeba sobie prawdę powiedzieć, że nie należy wiele obiecywać sobie po tej wizycie. Nie będzie go stać na takie postawy, które byłyby tak polskim dominikanom, jak i polskiemu Kościołowi bardzo przydatne. A to wielka szkoda, gdyż poparcie generała i jasne postawienie sprawy dominikanów wobec hierarchii miałoby duże znaczenie.

W związku ze zbliżającymi się wyborami w prowincji pewne grono zakonników ma zamiar wysunąć jego kandydaturę na przyszłego prowincjała. Początkowo był przeciwny i nie chciał się zgodzić, jednak później doszedł do wniosku, mimo że wydawać się to może nieprzyzwoite, iż nie należy się przeciwstawiać tej koncepcji. Obecnie, po wielu rozmowach ze współbraćmi nabrał przekonania, że nawet powinien objąć kierownictwo prowincji. Czuje się na siłach dopiąć do niektórych celów, zaprowadzić porządek, pchnąć prowincję w kierunku pracy potrzebnej. Jednak by to osiągnąć, trzeba załatwić przede wszystkim jedno: unicestwić “poznaniaków”. W samej prowincji oni stanowią największe zagrożenie, o wiele większe niż niektórzy przypuszczają. Są to ludzie bezkompromisowi w dążeniu do objęcia władzy w prowincji i “podłożenia” jej Prymasowi. Przywódca ich Przybylski jest fanatykiem Wyszyńskiego, typem niemożliwym do współpracy. Koperski doznał bardzo dużo przykrości z jego strony, szczególnie w okresie, gdy był przeorem na Freta. Za to, że storpedował przeniesienie Instytutu Tomistycznego ze Służewca na Freta, Przybylski chciał go zniszczyć. Obawia się, że “poznaniacy” przyjdą na kapitułę z gotową nominacją, gdyż “są to ludzie zdolni do największych podłości”. Może trochę przesadza w tych obawach, gdyż nie widać właściwie jakiejś działalności Przybylskiego na rzecz jego kandydata, bo i czasy się zmieniły i Wyszyński też musi być ostrożny. Ale niemniej należy liczyć się z niespodziankami. Gdyby został prowincjałem, to koniecznie byłoby usunięcie niektórych osób z Warszawy, gdyż np. na Służewcu za dużo miałby przeciwników.

Wielka szkoda, że Kasznica tak daleko poszedł w swoim zafascynowaniu się KIK-ami, “Więzią” itp. nie dostrzegając roli bazy, jaką mógłby stanowić zakon dla tej jego działalności. Rosną tendencje do usamodzielniania się prowincji, ale to wymaga energicznej władzy na tym szczeblu. Inaczej powstaje bałagan i korzystają tylko warchoły i intryganci.

Przywrócenie porzadku w prowincji dominikańskiej będzie trudne również ze względu na to, że dla niektórych dominikanów tendencja biskupów do związania ze sobą zakonów jest nawet wygodna, gdyż z tego wynikają łatwiejsze obowiązki. Np. sprawa parafii. On osobiście i wielu jego przyjaciół w prowincji jest przeciwnikiem przejmowania parafii. Zachodzą jednak obawy przed nominowaniem proboszczów, księży świeckich przez ordynariuszy. Może wyjściem byłoby przejęcie tylko pewnych funkcji. Sprawa ta będzie stała na kapitule.

Jest zwolennikiem stałego kształcenia się zakonników, szczególnie młodych wiekiem, z tym, że osobiście nie zezwalałby na studia na KUL-u. Uważa tę uczelnię za “zapleśniałą”, kultywującą pewne formy nauki nie do przyjęcia dla ludzi mających ambicje pracy w Kościele drugiej połowy XX w. To, że Prymas też miewa zastrzeżenia do KUL-u, o niczym nie świadczy. Co innego ATK i na niej powinni dominikanie studiować, co wielu już robi. Opinia o Skrzydlewskim: jest to umysł otwarty, realista, ale jednocześnie pozer. Źle wyraża się tak o bracie, ale to są fakty. Już kilka razy zwracali mu uwagę, że pora by przestał się uczyć i zaczął coś dawać prowincji. Skrzydlewski jest zafascynowany rozwojem teologii na Zachodzie, ale nie umie czy nie chce przenosić tego na nasz grunt. Właściwie to interesuje się bardziej ekonomią i socjologią niż teologią. Ma ambicje zostania rektorem jakiejś uczelni, ale nie katolickiej. Chce dorównać Albertowi Krąpcowi. Tym wszystkim tylko ośmiesza się. Wyjazdy jego za granicę nic prowincji nie dają, a tylko demoralizują innych pokazując, że dzięki sprytom lepiej można się urządzać niż w rezultacie uczciwej pracy.

Popierałby natomiast gorąco wyjazd do NRF O. Rafińskiego, który jest magistrem kleryków w seminarium. Pochodzi on ze starej gdańskiej rodziny i ma w NRF krewnych. Niedawno był on w NRD, po powrocie miał kilka prelekcji w klasztorze, które bardzo Koperskiemu podobały się ze względu na treść, umiejętności obserwowania bez jakichkolwiek tendencji. Mówiąc wiele pozytywów o NRD zgorszył starszych wiekiem dominikanów zyskując uznanie młodszych. Doszło nawet do małej burzy i Koperski osobiście poparł Rafińskiego wskazując na potrzebę sprawiedliwego patrzenia na sprawy polityczne i społeczne. Uważa, że wyjazd jego do NRF da prowincji korzyści, a wstydu na pewno nie przyniesie.

Ma kłopoty z Tomaszem Pawłowskim, duszpasterzem akademickim w krakowskim klasztorze dominikanów. W formach swego działania przekracza granice obowiązujące zakonnika. Sprowadza gromady młodzieży, którą czasami trudno nazwać studencką, urządza brewerie, palenie papierosów w kościele itp. Przeor i starsi zakonnicy wielokrotnie zwracali Pawłowskiemu uwagę, ale bezskutecznie. W ostatnich dniach Pawłowski urządzał coś w rodzaju festiwalu bigbeatowego orkiestr kościelnych. Pytając o pozwolenie postawił przeora przed faktem dokonanym, gdyż miał już na piśmie pozwolenie Wojtyły. Kardynał też przyszedł na tą imprezę ostatniego dnia. Koperski dziwi się, że Wojtyła idzie na takie “przedstawienia” i nawet odprawia przy takiej muzyce mszę. On sam odmówił celebracji mszy w tych warunkach. Jest to jeszcze jeden dowód, jak kardynał dba o popularność wbrew swoim przekonaniom. Ponadto Pawłowski jest faworytem Kasznicy, stąd wiele mu uchodzi. Konsulta już kilkakrotnie “myła głowę” Pawłowskiemu za szokujące zachowanie się młodzieży w tzw. klubie “Beczka”. Ograniczyli go finansowo, ale nie znalazl źródła dochodów na ten cel w kurii krakowskiej i są bezradni. Trudno iść do Wojtyły i powiedzieć, że się nie zgadza z jego zarządzeniem. Koperski oświadczył, że nie miałby nic przeciwko temu, gdyby władze stuknęły Pawłowskiego. Wówczas konsulta miałaby podstawę do wyciągnięcia konsekwencji, bo innych sposobów nie widzi.

Na zakończenie powiedział, że skoro wyłożył do mnie swoje “credo” w tych sprawach, chciałby usłyszeć, jak widzimy jego osobę w ogóle i jako kandydata na prowincjała. Oświadczyłem, że zastrzeżeń nie mamy, uważamy go za rozumiejącego sens lojalnych wobec państwa postaw zakonów i mamy nadzieję, że na stanowisku prowincjała, które mu szczerze życzymy, również znajdziemy wspólny język. Żywo podziękował za taką ocenę i ze śmiechem dodał, że boi się przyjąć takie życzenia, by nie zapeszyć sprawy. Co do dalszych kontaktów to chętnie je utrzyma.

U w a g i

O. Rajmund Koperski robi wrażenie inteligentnego, realnie myślącego zakonnika. Żywy w rozmowie, dokładnie formułuje swoje wypowiedzi, nazywa rzeczy po imieniu. Zdecydowany jest w opiniach tak negatywnych, jak i pozytywnych. Widoczne jest, że zgodnie z naszymi dotychczasowymi informacjami, ma określony program postępowania, jeśli zostanie prowincjonałem. Na pewno obcy mu jest fanatyzm tak religijny w ogóle, a szczególnie wobec hierarchii, niemniej widzi dzieło stojące przed zakonem w sposób głębszy. Spodziewać się można, że pewne reformy w prowincji wprowadziłby energicznie zarówno w odniesieniu do organizacji wewnętrznej, form pracy, jak i do osób. Widzi przyczyny bezładu w prowincji, ale i prawdopodobnie wie, jak się zabrać do naprawy. Wszystko to potwierdza informację, że wiele osób w prowincji obawia się go.

Sama rozmowa przebiegła w dobrej atmosferze, była żywa i łatwa do prowadzenia dzięki wspomnianym cechom rozmówcy. Wydaje się, że był przygotowany przez “Stanisława” i stąd skwapliwość oraz otwartość w wypowiedziach. Uważam, że kontakt z Koperskim należy kontynuować niezależnie, czy zostanie prowincjałem czy też nie.

KPT. T. GRUNWALD

Wyk. egz. 2

Druk. SK

– k. 6 Notatka służbowa z rozmowy o. Rajmundem Koperskim 13.02.1970 r., Warszawa 21.02.1970 r., Tajne, Egz. Nr 1

Złożenie wizyty Wyszyńskiemu odwleka, gdyż “niedobrze mu się robi na myśl, że będzie musiał spotkać się z tym człowiekiem”. Po prostu boi się, że jeśli Wyszyńskim czymkolwiek go dotknie, to on się nie będzie mu dłużny i znowu powstanie konflikt, którego ze względu na interes prowincji wolałby uniknąć. Osobiście z Wyszyńskim ma się na pieńku od kilku lat, ponieważ gdy jeszcze był przeorem na Freta, nie zgodził się z wolą Prymasa przeniesienia Instytutu Tomistycznego ze Służewca. W takiej sytuacji szczególnie po wybraniu go prowincjałem starał się pozyskać nieco Wojtyłę, mimo że ma na niego spojrzenie bardzo krytyczne, o czym mówił na poprzednim spotkaniu. Tak więc w grudniu i styczniu widział się trzykrotnie z Wojtyłą, który żalił się, że dominikanie przenieśli siedzibę do Warszawy. Koperski jest zdania, że to właśnie bardzo dobrze, gdyż dopiero od tego czasu stosunki z Wojtyłą poprawiły się. Uważa, że o wiele wygodniej jest im będąc z dala od Wojtyły, gdyż ten lubi ciągle proponować różne nowości, co ma prawo jako ordynariusz, a które są dominikanom nie na rękę. Z Wyszyńskim natomiast tradycyjnie nie darzą się sympatią i ten z niczym do nich nie występuje. Na dystans zaś z Wojtyłą można będzie współdziałać, ale w o wiele dogodniejszych warunkach.

W związku z objęciem funkcji prowincjała oraz otrzymanym z kurii generalnej zaproszeniem na konferencję prowincjałów chciałby udać się do Rzymu w drugiej połowie marca na okres około 3 tygodni. Tak kapituła, definitorium, jak i on opracowali szereg dokumentów, które chciałby przedstawić osobiście, gdyż łatwiej wtedy wytłumaczyć ewentualne niejasności. Przygotowali m.in. projekt określenia profilów poszczególnych klasztorów. W samej konferencji prowincjałów dominikańskich w Rzymie będzie brało udział dwudziestu przełożonych z różnych części świata. Jest to zorganizowane na wzór synodu i ma charakter ciała podejmującego decyzje w okresach między kapitułami generalnymi. Stara się więc jak najlepiej przygotować, by wystąpić z wnioskami polskiej prowincji. Pomaga mu w tym Krąpiec. Będąc w Rzymie omówi z generałem sprawę jego przyjazdu do Polski. Pytał o nasze stanowisko i sugestie. Wyraziłem akceptację i doradzałem sięgnięcie do programu pobytu jezuity. Koperski obawia się, że generał przy swoim zachowawczym patrzeniu na współczesne problemy nie sprosta takiemu programowi, jaki chcieliby przygotować. Przede wszystkim postawi warunek wizyty w Urzędzie d/s Wyznań i gdyby były opory to “nie będzie o czym w ogóle mówić” i poradzi generałowi, żeby nie przyjeżdżał. Podpowiedziałem Koperskiemu argumenty o powszechnym zwyczaju składania wizyt przez generałów i zaproponowałem zaproszenie jeszcze kogoś do towarzystwa generałowi oprócz Maćkowiaka. Powiedział, że też o tym myślał i ma na uwadze prowincjała kanadyjskiego lub belgijskiego, którzy są znani jako zwolennicy odnowy posoborowej. Skorzysta więc z mojej sugestii i może kogoś uda się ściągnąć. Będzie chciał położyć akcent na wizytę generała na Ziemiach Zachodnich tj. we Wrocławiu i Prudniku oraz liczy się z pewnym zainteresowaniem kół inteligencji katolickiej oraz prasy. Sądzi, że odbędą się jakieś spotkania i wywiady. Wobec tego ma zamiar przedstawić generałowi program ogólnie z zaakcentowaniem wspomnianych punktów, argumentując oczywiście ich potrzebę. Zaproponowałem, by po uzgodnieniu z generałem poinformował naszą ambasadę w Rzymie o programie pobytu generała, a jemu niech zaproponuje osobiste odebranie wizy. Koperski uznał to za słuszne i obiecał zastosować się do moich wskazówek.

Stosunki z kurią generalną ma dość trudne, bo Maćkowiak, jak i większość definitorów nie rozumie współczesnego świata i jest b. zachowawcza w poglądach. Co do przyszłej obsady tej funkcji Koperski uważa, że dobrze byłoby uplasować na niej kogoś innego z prowincji polskiej, chociaż teraz kolejka na Jugosłowian. Powiedziałem, że mają teraz okazję do zaprezentowania wagi swojej prowincji i tym samym stworzenia atmosfery korzystnej dla ponownego objęcia stanowiska definitora dla krajów słowiańskich.

Mają plany wysłania kilku ojców do pracy w duszpasterstwie za granicą. W grę wchodzi Australia i Kanada. Myślą o Szwecji i Danii. Niechętnie natomiast kapituła ustosunkowała się do propozycji kurii generalnej wysłania zakonników do Nigerii. Mają zamiar powysyłać ludzi raczej po studiach wyższych, energicznych i takich, którzy są w kraju często zbyt aktywni w niewłaściwym kierunku, czym przysparzają prowincji kłopotów.

Odnośnie zainteresowania klasztorów w Krakowie i Poznaniu hippisami, to o. Koperski zapewniał, że nie wynikają one z programowej działalności dominikanów, lecz w przypadku Krakowa z inspiracji kard. Wojtyły, który zleca o. Pawłowskiemu organizowanie imprez poza plecami przełożonego klasztoru, a w przypadku Poznania z pseudonowoczesnych tendencji panujących w tym klasztorze słynącym z dzikich pomysłów. Działalność Poznania często nie ma nic wspólnego z zakonem czy Kościołem. Zapewniał, że zlikwiduje te zjawiska przesunięciami personalnymi.

U w a g i

1. Przyjęcie było ciepłe, rozmowa swobodna, rzeczowa. Ogólne wrażenia potwierdzają odniesione z poprzedniej rozmowy. Uważam, że akcja nasza przeprowadzona w ub. r. poprzez tajnych współpracowników mająca na celu przekonanie Koperskiego do potrzeby rozmów dała rezultaty. W rozmowie kilkakrotnie podkreślał zadowolenie z kontaktu z nami zaznaczając, że cieszy się, iż obecnie spotyka się z zupełnie innym traktowaniem i atmosferą niż w latach ubiegłych.

2. Wyraźna jest u Koperskiego prawie nienawiść do grupy poznańskiej. Było to widoczne w całym szeregu poruszonych spraw. Świadczą o tym również dokonane już przesunięcia personalne.

3. Sytuacja wewnętrzna, jak i niecheć do Wyszyńskiego siłą rzeczy będą pchały Koperskiego do kontynuacji kontaktów z kard. Wojtyłą, co warto by uwzględnić w planach odnośnie tego kardynała, a Koperskiego odpowiednio nastawić.

4. Sprawa zaangażowania się Poznania i o. Pawłowskiego z Krakowa w kontakty z hippisami znalazła u Koperskiego negatywną ocenę z dwóch powodów:

– jest on z zasady przeciwny ekstrawagancjom w pracy zakonnej,

– działalność tę w Poznaniu prowadzą jego przeciwnicy, więc będzie miał okazję, aby poprzez zarzut narażania prowincji rozbić dotychczasowy skład i profil klasztoru poznańskiego, czym będzie chciał zlikwidować wyróżniającą się pozycję tej placówki.

Odnośnie Pawłowskiego to w wypadku, jeśli nie uda się Koperskiemu zdecydowanie odsunąć go od pracy wśród młodzieży, proponuję wzięcie pod uwagę ewentualnego wysłania go do pracy wśród Polonii.

5. W sprawie programu pobytu generała stanowisko o. Koperskiego jest zgodne z naszym punktem widzenia z tym, że poza sugestią sięgnięcia do programu pobytu Arrupe nie wychodziłem z innymi ze względu na nasze plany podsunięcia pomysłów przez tajnych współpracowników. Zainteresowanie pobytem generała ze strony KIK-ów czy prasy katolickiej proponuję spowodować przez Wydz. II Dep. IV, co wyszłoby naprzeciw intencji Koperskiego.

6. Odnośnie planowanego przez Koperskiego wysłania dominikanów do pracy duszpasterskiej za granicą zaznaczam, że jest to rezultat danego przed rokiem zadania tw “Sosnowski”, który w szeregu rozmowach w prowincji wytworzył klimat potrzeby wyjazdów, jak i spowodował drogą korespondencyjną monity dominikanów polskich z zagranicy o dosyłanie ludzi do pracy.

7. Opinia o Skrzydlewskim jest zbieżna z naszym interesem, stąd należy podkreślać wobec Koperskiego, że sprawę załatwiliśmy zgodnie z jego życzeniem.

Inspektor Wydz. I Dep. IV

/ kpt. T. Grunwald /

– k. 109 Notatka służbowa ze spotkania z ko ps. Radosław 18.04.1972 r. z udziałem Z-cy Dyr. Dep. IV MSW, Warszawa 22.04.1972 r., Tajne, Egz. Nr 1 [dopisek o zapoznaniu się vicemin. Stachury]

Na wstępie spotkania tow. Straszewski oświadczył “Radosławowi”, że ocena resortu, jak i kierownictwa politycznego dot. prowincji polskiej Zakonu OO Dominikanów jest pozytywna. Postawa prowincji dowodzi, ze istnieje zrozumienie dla potrzeby wkładu zakonu w trudny proces normalizacji stosunków Państwo- Kościół. Dostrzegamy wysiłki Dominikanów skierowane na poszukiwanie miejsca dla Kościoła w warunkach ustroju socjalistycznego. Widzimy jednocześnie, że wiele w tym właśnie kierunku dzieje się w prowincji dominikańskiej, na skutek inicjatywy osobistej “Radosława” i zdajemy sobie sprawę z jego często dość trudnej sytuacji. Korzystając z tej okazji – powiedział tow. Straszewski – wyrażam uznanie i wdzięczność.

Odpowiadając “Radosław” stwierdził, że z wielkim zadowoleniem, a także ze wzruszeniem przyjmuje oświadczenie dyrektora. Mimo że oficjalna normalizacja posuwa się ospale, to o wiele ważniejsze jest to, iż zachodzą wielkie przemiany w rzeczywistym zrozumieniu się obu stron. Nasze ponad dwuletnie kontakty są właśnie dowodem ten nowej atmosfery niosącej ze sobą możliwość swobodnej wymiany myśli bez dawnych uprzedzeń. On osobiście ma skalę porównań na podstawie doświadczeń z dawnych lat. Stosunek SB do niego w owych latach a teraz, jak i poziom ówczesnych a dzisiejszych pracowników są wprost nieporównywalne.

W zakonie na przestrzeni ostatnich lat nastąpiły również kolosalne przemiany. To już inny, to już ten młody Kościół inaczej patrzący na świat i na swoją rolę. Z wyjątkiem niewielkiej garstki dominikanów starszego pokolenia obciążonych starymi uprzedzeniami, zdecydowana większość to ludzie wyrośli w czasach powojennych, inaczej już wychowani, którzy do życia zakonnego wnieśli inne pojęcie o świecie zewnętrznym. Bardzo ciekawe bywają często dyskusje w czasie rekreacji i sposób reagowania młodych zakonników na archaiczne niekiedy poglądy starszych. Osobiście pozycję swoją w zakonie zawdzięcza Polsce Ludowej, gdyż dzięki nowym warunkom mógł zdobyć wykształcenie. Ma ukończoną Akademię Nauk Politycznych oraz Wydział Prawa UW. Profesorem jego był prof. Schaff. Studia zostawiły trwały ślad, dlatego właśnie takie ma poglądy, a postawa, jaką zajmuje, nie może być inna. Gdyby ktoś w Kościele kazał mu dzisiaj być wrogiem Polski Ludowej, chociaż z całą pewnością nikt taki by się nie znalazł, to gotów byłby zrezygnować z funkcji, a nie zmieniłby swej postawy. O słuszności takiej linii postępowania przekonuje go Generał Zakonu O. Fernandez, który w pełni akceptuje ją, jak i cała Kuria Generalna.

Jego oceny i opinie odnośnie Prymasa i hierarchii są nam znane, więc nie będzie ich powtarzał. Hierarchia popełniała i popełnia wiele błędów wynikających z zacietrzewienia i nie umie patrzeć z perspektywą na przyszłość Kościoła. Ta cecha hierarchii jest stara i występuje we wszystkich krajach. Z tego właśnie powodu Kościół stracił klasę robotniczą i odgrodził się od procesów wynikających z naturalnych rozwojów społeczeństwa. Nowy Kościół szuka nowych dróg, ale poszukiwania są niezmiernie trudne ze względu na dotychczasową strukturę wewnętrzną Kościoła.

Nawiązując do pozytywnej oceny “Radosława” dot. kontaktu z nami tow. Straszewski przyznał, że w aparacie naszym zaszły duże zmiany, ludzie, którzy w ub. latach mieli duże zasługi w utrwalaniu władzy ludowej, ale dzisiejsze zadania często ich przerastają, odeszli na zasłużony odpoczynek. Aparat SB inaczej dzisiaj widzi swą rolę i dlatego nastąpiły w nim znaczne zmiany kadrowe. Wyższe wykształcenie, tytuły naukowe to nie wyjątki, a rzecz już powszechna w aparacie.

Przemiany społeczno-polityczne w Polsce powodują, że tak władza polityczna, jak i nasz resort również inaczej patrzą dziś na rolę Kościoła. Chce, by duchowieństwo pełniło swą misję, ale w ramach stanowiących dobro kraju. Różnice ideologiczne są i będą. Nie ukrywamy, że mamy swój program laicyzacji, lecz chcemy go realizować nie środkami administracyjnymi, ale drogą dyskusji, przekonywania. Niech światopoglądy ścierają się, zwycięży ten, którego argumenty będą silniejsze.

Normalizacja jest procesem trudnym. Hierarchia wyraźnie chce utrudnić go. Podnosi aktywnie kwestię budownictwa sakralnego w sposób obliczony na wywoływanie napięć społecznych. Dowodem tego jest list bpa Modzelewskiego dot. Zbroszy, pomimo że nie podpisał go Prymas i czytano go tylko w archidiec. warszawskiej. Hierarchia głosi dyskryminację Kościoła i pomija zupełnym milczeniem fakt, że w ub. roku władze państwowe wydały 30 zezwoleń na budowę nowych obiektów sakralnych, a w tym roku ma być ich ok. 40. Bp Tokarczuk forsuje tezę, że nie ma potrzeby ubiegać się o zezwolenie, gdyż on bez nich uzyskał drogą faktów dokonanych 20 obiektów. Poczynaniom Tokarczuka i jego naśladowcom trzeba położyć tamę i dlatego władze nakazały likwidację nielegalnego obiektu sakralnego w Zbroszy.

Radosław” zauważył, że komunikat bpa Modzelewskiego o Zbroszy wywarł w Kościele bardzo duże wrażenie, gdyż mowa w nim, że miało miejsce znieważenie sakramentów świętych, co dla prawdziwego katolika jest sprawą tragiczną, za którą gotów jest on oddać nawet życie, tak jak je oddawali za władzę ludową wspomniani przez Dyrektora pracownicy aparatu bezpieczeństwa w latach powojennych. Objeżdżając przed wyborami klasztory dominikańskie zalecał wszystkim wzięcie udziału w głosowaniu na posłów do Sejmu. Meldunki przeorów mówiły o tym, że wszyscy dominikanie wzięli udział. Teraz jednak pytają: “na kogo ojciec kazał głosować, na tych co znieważają sakramenty?”. Znajduje się obecnie w bardzo trudnej sytuacji, gdyż nie ma co odpowiedzieć. Do tego doszedł jeszcze ostatni incydent w Gdańsku, gdzie miała miejsce rewizja w klasztorze, w pomieszczeniu zajmowanym przez O. Ludwika Wiśniewskiego, tamtejszego duszpasterza akademickiego, którego wiąże się w jakiś sposób z kolportażem nielegalnych ulotek. Osobiście znając Wiśniewskiego bardzo wątpi, by zajmował się on tego typu działalnością. W grudniu wizytował placówkę w Gdańsku i dużo rozmawiał z nim. Zna jego poglądy społeczno-polityczne i trudno mu wyobrazić sobie taki krok Wiśniewskiego. Sprawa jest trochę niejasna, bo w Gdańsku ma miejsce trwający już od dawna konflikt pomiędzy Dominikanami a Kurią Diecezjalną. Bp Kaczmarek jest b. niechętny Dominikanom i nieżyczliwie patrzy na aktywną działalność ich w duszpasterstwie akademickim, popierając za to swój diecezjalny ośrodek. W każdym razie fakt rewizji w klasztorze w Gdańsku na tle komunikatu o Zbroszy wywołał wielkie poruszenie w prowincji i dość trudno będzie wytłumaczyć współbraciom te incydenty.

Tow. Straszewski wyjaśnił “Radosławowi” tło i faktyczny przebieg zajść w Zbroszy, które odbiegają od wersji podanej przez bpa Modzelewskiego. Zwrócił uwagę na to, że Prymas celowo teraz wyciągnął tę sprawę, choć nie nadaje jej ogólnopolskiego rozgłosu. Cały problem należy widzieć w wymiarze szerszym tj. interesów Prymasa i hierarchii w związku z rozmowami Polska- Watykan. Co do sprawy O. Wiśniewskiego w Gdańsku, to ze względu na naszą pozytywną ocenę postawy całej prowincji, jak i nasz stosunek do “Radosława” jesteśmy skłonni nie wyciągać konsekwencji wobec Wiśniewskiego, gdyż m.in. pamiętamy, że w grudniu na skutek zwróconej mu uwagi odwołał planowaną w okresie trwania Zjazdu Partii “Trybunę Duszpasterską”. Niemniej na duszpasterstwo akademickie patrzymy szczególnie, gdyż doświadczenie uczy, że na jego gruncie łatwo wyrastają nastroje i inicjatywy niemieszczące się w ramach naszej rzeczywistości politycznej. Pomijając inne, to sprawa “Ruchu” jego powiązań z jezuitami nauczyła nas ostrożności. Jest to problem szerszy, polegający na klimacie, formach i metodach pracy duszpasterstwa akademickiego i młodzieżowego. Za dużo w nim jeszcze tendencji do wytwarzania nastrojów konspiracji przed władzami państwowymi i treści z pogranicza negowania ustroju i przemian społeczno-politycznych w Polsce. Stwarza to grunt łatwy do rozbudzenia umysłom młodych ludzi, do pomysłów i działań sprzecznych z prawem i przeciw państwu. Liczymy, że władze zakonów, a w tym wypadku dominikanów będą czuwały nad tą sprawą. Nie jesteśmy przeciwni duszpasterstwu akademickiemu i młodzieżowemu, a nawet uważamy, że może ono wiele dobrego zrobić, szczególnie wobec młodzieży trudnej.

Radosław” odpowiedział, że praca duszpasterzy akademickich jest w prowincji bardzo doceniana i on osobiście robi wszystko, a szczególnie przez bezpośredni kontakt z nimi, aby uchronić tę stronę działalności zakonu od jakiegokolwiek schodzenia na formy niedozwolone. Przy okazji zwraca uwagę na potrzebę uregulowania sprawy obozów letnich, aby organizatorzy mogli je zgłaszać bez żadnej obawy przed szykanami ze strony władz.

Tow. Straszewski przeszedł następnie do sprawy będącej niejako powodem dzisiejszego spotkania tj. koncepcji “Radosława” dot. wydawania przez Prowincję dominikańską czasopisma poświęconego sprawom Kościoła współczesnego. Oświadczył, że ze strony władz politycznych, administracyjnych i resortu jest akceptacja dla tej inicjatywy. Widzimy nawet potrzebę powstania forum publicystycznego w ramach Kościoła, którego ambicją byłoby szczególnie wpływanie na kręgi duchowieństwa w kierunku pobudzania dyskusji na temat miejsca i roli Kościoła w dzisiejszym świecie, a głównie w warunkach Polski socjalistycznej. Zdajemy sobie sprawę, że jest to działalność trudna, wymagająca dużej ostrożności i taktyki ze względu na poglądy Prymasa i Episkopatu. Uważamy jednak, że zakon mógłby odegrać tu poważną rolę i przyspieszyć tym pożądane procesy. Jesteśmy zdania, że sprawa jest nawet dość pilna.

W odpowiedzi “Radosław” wyraził wdzięczność za takie podejście władz państwowych. Oświadczył, że w takiej sytuacji inicjatywa prowincji może napotkać na trudności, ale tylko ze strony Kościoła. Profil czasopisma dominikańskiego byłby właśnie taki, jak przedstawił dyrektor. Już jest zebrany materiał wystarczający dla kilku numerów. Wiele artykułów nadeszło z zagranicy. Dominikanie widzą pilną potrzebę wydawania pisma m.in. z powodu zawieszenia wydawania “Consilium”. Cenzura kościelna uniemożliwiała pallotynom tę działalność, więc dominikanie liczą, że hierarchii trudno będzie teraz przeciwdziałać ich inicjatywie. W tym roku jesienią prowincja chce rozpocząć swój jubileusz 750-lecia istnienia w Polsce, na który przyjedzie generał i inni czołowi dominikanie. Generał też dałby słowo wstępne do pierwszego numeru czasopisma. W takiej sytuacji hierarchia będzie skrępowana i nie będzie czyniła wstrętów.

Uzgodniono następnie, że “Radosław” przedstawi wniosek prowincji o zezwolenie na wydawnictwo ciągłe w Urzędzie d/s Wyznań, w którym sprawę znają dyr. Skarżyński i wicedyrektor Merker. W Urzędzie Kontroli Prasy najlepiej załatwiać z prezesem.

U w a g i

Po wyjściu tow. Straszewskiego “Radosław” oświadczył mi, że jest wprost poruszony dzisiejszym spotkaniem z dyrektorem i tym, co usłyszał. Wiele dałby za to, by móc swoim współbraciom zrelacjonować oceny i wypowiedzi dyrektora. Dla niego osobiście spotkanie stanowi bodziec do kontynuowania dotychczasowej postawy i jeszcze większego wysiłku. Wobec trudności, na jakie często napotyka w swojej pracy słowa uznania i zachęty ze strony przedstawiciela kierownictwa resortu są bardzo ważne.

INSPEKTOR WYDZIAŁU V DEP. IV MSW

MJR T. GRUNWALD

Wyk. egz. 3

– k. 123 Notatka służbowa z rozmowy z kandydatem na tw ps. Radosław 27.01.1973 r., Warszawa 5.02.1973 r., Tajne, Egz. Nr 1

/…/ 2. Rozdźwięki między prowincjałem o. Koperskim a jego opozycją są w kilku płaszczyznach. Pierwszy wywodzi się z długotrwałej niechęci między o. Koperskim a o. Przybylskim jako przywódcą dawnej tzw. “grupy poznańskiej”. /“Radosław” zwracał uwagę, by nie utożsamiać jej ze wspomnianym wyżej aktualnym kierunkiem konwentu poznańskiego/. Dzisiaj wiernie koło o. Przybylskiego stoi tylko o. Marciniak, gdyż np. o. Potworowski lub o. Mroczkowski pilnują się, by nie byli utożsamiani z Przybylskim, ponieważ to kompromituje w oczach ogółu dominikanów, co ma szczególne znaczenie, jako że obaj mają ochotę objąć urząd prowincjała. Dobija do nich ostatnio obecny przeor poznański o. Hauke-Ligowski jako trzeci kandydat na prowincjała. I to jest druga płaszczyzna. Trzecia to wspomniane kontrowersje między prowincjałem a Poznaniem odnośnie modelu pracy prowincji, w których główną rolę odgrywają Mroczkowski i Hauke-Ligowski. Kolejny konflikt to między prowincjałem a jego niedawnymi zwolennikami, głównie na tle finansowym lub przesunięć personalnych. Na pytanie moje, dlaczego nie tworzą silnej grupy, na której mógłby się oprzeć, “Radosław” tłumaczył go impulsywnością w postępowaniu i trudnościami wynikającymi z ogólnego rozprężenia w zakonie. Koperskiemu zarzuca się, że nic nie zrobił za okres kadencji, a przecież /wg oceny “Radosława”/ ułożył względnie poprawne stosunki prowincji z hierarchią oraz ma dobre stosunki z władzami państwowymi. Drugi zarzut, to że dotąd nie potrafił załatwić spraw wydawniczych prowincji. Trzeci dotyczy 6 wystąpień z zakonu za jego kadencji. Ostatni wybór o. Michała Mroczkowskiego na przeora w Krakowie jest dla Koperskiego b. niekorzystny, gdyż w ten sposób klasztor krakowski dostał się w kierownictwo opozycji, co będzie rzutowało na wybór przyszłego prowincjała. W Krakowie zadecydowały głosy braci, którzy nie kierują się szerszymi względami, tylko swoimi wąskimi korzyściami. Wśród niektórych ojców jest tam zaniepokojenie powstałą sytuacją. /…/

5. Dotąd prowincja nie ma zgody na wydawnictwo jubileuszowe i czasopismo. To ostatnie chcieliby formalnie zlokalizować we Wrocławiu lub Gdańsku, ale praktycznie to redakcja mieściłaby się chyba w Warszawie. Ponieważ będzie je wydawała prowincja, a nie żaden klasztor, to mają prawo wyboru cenzorów, nawet dla poszczególnych artykułów. W nawiązaniu do rozmowy podczas swego pobytu generał skierował do dyr. Skarżyńskiego pismo z prośbą o zgodę na wydanie czasopisma przez polską prowincję. /…/

Uwagi

/…/ 2. Wybór Koperskiego na przyszłą kadencję wydaje się wątpliwy. Zachodzi wiec potrzeba zintensyfikowania rozpoznania odnośnie kandydatów. Konieczne będzie podjęcie rozmów polityczno-operacyjnych z Mroczkowskim i Hauke-Ligowskim jako ewentualnymi następcami Koperskiego. /…/

5. Przyspieszyć należy decyzje wydawnicze. /…/

7. W czasie spotkania, składając życzenia imieninowe, wręczyłem “Radosławowi” aparat elektryczny do golenia marki “Remington” 1100 zł.

INSPEKTOR WYDZIAŁU V DEP. IV MSW

MJR T. GRUNWALD

Wyk. egz. 2

– k. 127 Notatka służbowa z rozmowy z kandydatem na tw ps. Radosław 29.08.1973 r., Warszawa 30.08.1973 r., Tajne, Egz. Nr 1

1. Po zakończonej wizytacji spowodowanej licznymi monitami grupy “poznańskiej” asystent generała o. Maćkowiak przysłał b. lakoniczny list stwierdzający, że stan prowincji jest zadawalający pod każdym względem. Faktem tym pognębił “poznaniaków”, gdyż nieustosunkowanie się do ich postulatów odczytane zostało w prowincji jako policzek dla inspiratorów wizytacji. Prowincjał o. Koperski i jego sprzymierzeńcy celowo szeroko kolportują wynik wizytacji. W wyborach listopadowych “Radosław” widzi równe szanse dla o. Koperskiego, jak i dla o. Mroczkowskiego. Ten ostatni będzie na pewno propagował swoje przyszłościowe wizje prowincji, co jednak u wielu dominikanów wywoływać będzie obawy przed nadmiernym obciążeniem pracą oraz ograniczeniami finansowymi. Grupa “poznańska” zrezygnuje prawdopodobnie ze swoich pozostałych kandydatów tj. z o. Hauke-Ligowskim i o. Potworowskiego, aby nie rozpraszać głosów. Poza tym Hauke-Ligowski ma szereg niewypałów jako przeor w Poznaniu, co staje się głośne w prowincji. Potworowski ma trochę zwolenników, którzy uważają go za kompromisowego, ale Poznań naciska, by zrezygnował z kandydowania. /…/

4. Pierwszy numer czasopisma “W drodze” uzyskał pełną aprobatę cenzury kościelnej. Arcbp Baraniak sprawę załatwił w ciągu kilku godzin, najprawdopodobniej nie czytając egzemplarza. Dominikanie sądzą, że to pod wpływem przedmowy Prymasa. Natomiast cenzura państwowa w Poznaniu zakwestionowała poważne fragmenty artykułu Fromma “Współczesne spojrzenie na religię” oraz ograniczyła rozmiar informacji o duszpasterstwie akademickim prowadzonym przez dominikanów. Artykuł Fromma jest przedrukiem holenderskiego “Concilium”, b. ostry, kwestionujący szereg pojęć wyznawanych przez hierarchię. Dominikanie b. liczyli, że zrobi on pożądaną reklamę czasopismu. Po obcięciu przez cenzurę /Poznań przesłał go do decyzji Warszawy/ artykuł został pozbawiony swej ciętości i wg “Radosława” nie jest tym co oryginał. Obecnie mają już 2000 prenumeratorów, głównie ze środowisk uczelnianych jak KUL, ATK i seminaria. Zgodnie z zapewnieniem Urzędu d/s Wyznań liczą na podniesienie nakładu. Zwróciłem “Radosławowi” uwagę, że w założeniach czasopisma, które uzgadnialiśmy, nie było mowy o artykułach dot. duszpasterstwa akademickiego, stąd i reakcja cenzury. “Radosław” zapewniał, jak długi będzie miał wpływ na sprawę będzie pilnował uzgodnionego profilu. /…/

Uwagi

/…/ 2. Wydaje się, że poznański Urząd Kontroli Prasy nie jest w pełni zorientowany o naszej polityce w stosunku do czasopisma dominikańskiego, co może mieć niekorzystne dla nas konsekwencje. Proponuję spowodowanie wyjaśnienia zainteresowanym zamierzonego kierunku. /…/

5. Po raz pierwszy “Radosław” podjął moją propozycję spotkania się w kawiarni. Przybył ubrany po cywilnemu. Dla zabezpieczenia spotkania wybrałem kawiarnię na przedmieściu. Sądzę, że stwarza to grunt dla ewentualnych dalszych spotkań poza jego mieszkaniem, co jednak nie ma perspektyw ze względu na brak u nas odpowiednich do tego celu lokali.

INSPEKTOR WYDZIAŁU V DEP. IV MSW

MJR T. GRUNWALD

Wyk. egz. 2

Mieszkanie prawem, nie towarem- Jarosław ‘71

Rodzina ojca Koperskiego miała kłopot mieszkaniowy, który dominikanin próbował rozwiązać z pomocą znajomych z SB, aby zdyscyplinowali członków Partii- jak za Bieruta. Najpiękniejsze zakręty problematyki “SB da mieszkanie” prezentowałem wiele lat temu w artykule o Irenie Dziedzic, aż się łezka w oku kręci. Widać także, ze sądownictwo PRL nie odbiegało pracą od współczesnego:

– k. 71 Prośba o interwencję w sprawie:

1. przywrócenie do pierwotnego stanu sprzed 10 lat przez usunięcie rodziny Ob. Władysława P/…/ z wyłączonego spod publicznej gospodarki lokalami jednorodzinnego domku, położonego w Jarosławiu przy ulicy Siarczyńskiego /…/, stanowiącego własność sukcesorów Mateusza i Olgi małż. Koperskich.

Mateusz i Olga małż. Koperscy byli od wielu lat właścicielami i mieszkańcami 5-izbowego jednorodzinnego domku w Jarosławiu przy ulicy Siarczyńskiego /…/. Z mocy samego prawa budynek był wyłączony spod publiznej gospodarki lokalami. Ponadto Prezydium MRN w Jarosławiu uchwałą z dnia 25 sierpnia 1956 r. Nr XXX/222/56 został on formalnie wyłączony spod pgl /pismo z dnia 8 września 1956- Nr GK-V-46/516/56/.

Tymczasem w dniu 26 stycznia 1957 r. Prez. Miejskiej Rady Narod. w Jarosławiu przydzieliło w przedmiotowym domku lokal 2-izbowy Ob. Władysławowi i Teresie małż. P/…/, którzy zamieszkiwali tam na podstawie prywatnej umowy z właścicielami. Prezydium o swojej decyzji nie powiadomiło właścicieli. Ob. P/…/ posiada swój dom jednorodzinny w Jarosławiu przy ul. Kościuszki /…/.

Na skutek wieloletnich starań Prez. Woj. Rady Narodowej w Rzeszowie pismem z dnia 27.XI.1967 r. za Nr. GK-M-II-41g/2/66 poleciło uchylić decyzję z dnia 26.I.1957. Prez. Powiatowej RN uczyniło to w dniu 2 stycznia 1968 r. jako wydaną przez niewłaściwy organ I bez jakiejkolwiek podstawy prawnej.

Jednak mimo szeregu dalszych pism interwencyjnych tak pokrzywdzonego, jak i Prez. PRN w Jarosławiu /z 18.V.1968 r./ oraz Prez. Woj. PRN w Rzeszowie /z 20.V.1970 r./ Ob. P/…/ nie został usunięty z przedmiotowego mieszkania, mimo że “Powinien być wykwaterowany jeszcze w 1961 roku z tego lokalu niewłaściwie zasiedlonego” /pismo Prez. WRN w Rzeszowie z dnia 31 lipca 1970 r./. W międzyczasie zmarła Olga Koperska, zmarł Mateusz Koperski. W ich mieszkaniu nadmiernie zagęszczonym /2 pokoje i kuchnia/ mieszka ich córka, jej mąż oraz 4-ro dzieci. Przedmiotowy dom ulega dewastacji i grozi zawaleniem, gdyż nie można w nim przeprowadzić gruntownego remontu wskutek oporu Ob. P/…/, który nadal bezprawnie w nim mieszka.

2. Po śmierci mojego Ojca Ob. P/…/ własnowolnie obniżył czynsz za mieszkanie do 66,- miesięcznie i nie płaci należności za korzystanie z centralnego ogrzewania. W tej sprawie odbyło się juz 11 /jedenaście rozpraw/. Nr sprawy w Sądzie Powiatowym w Jarosławiu IC 647/70. Uchylenie niesłusznego wyroku przez Sąd Wojewódzki 26.06.1971 r.

Zaznaczam, że mimo zeznań świadków- prowadzący rozprawę sędzia przyjął fałszywe zeznania Ob. P/…/, że płaciła wyższy czynsz Mateuszowi Koperskiemu, ponieważ ten opiekował się dodatkowo jej dwojgiem dzieci, sprzątał mieszkanie, przynosił zakupy. Ojciec mój- starzec 87-letni, po częściowym paraliżu- był niezdolny do samodzielnego poruszania się!

3. Od śmierci Ojca mojego wobec mojej siostry Stanisławy i jej rodziny zamieszkałej w mieszkaniu odziedziczonym po Rodzicach- stosowane są różne szykany ze strony Ob. P/…./ i Władz Miejskich. Ostatnio w czasie mojej czasowej obecności w Jarosławiu, w rodzinnym domie, byłem sam świadkiem takiego zachowania, co skłoniło mnie do interwencji u I Sekretarza Miejskiego Komitetu PZPR /Ob. P/…/ i jego żona są członkami PZPR/.

Leonard Koperski

WARSZAWA 40 ul. Freta 10

– k. 117 pismo do Z-cy Komendanta Wojewódzkiego MO ds SB w Rzeszowie płka M. Kalemby, Warszawa 2.05.1972 r., Tajne, Egz. Nr 2

Pismem Nr Uc-04462/71 z dnia 12.X.19171 r. zwróciliśmy się do Wydziału IV KWMO w Rzeszowie o pomoc w doprowadzeniu do stanu zgodnego z postanowieniami sądu i władz administracyjnych w sprawie wykwaterowania rodziny O. Władysława P/…/ z budynku przy ul. Świerczewskiego /…/ w Jarosławiu, będącego własnością Olgi i Mateusza KOPERSKICH, których syn jest prowincjałem zakonu OO Dominikanów.

Jak dotąd, mimo licznych interwencji do KC PZPR włącznie, sprawa nie została załatwiona i według posiadanych przez nas informacji przekwaterowanie Ob. P/…/ zostało z jego inicjatywy znacznie w terminie przesunięte. Wywołuje to stan napięcia pomiędzy rodziną Koperskich a P/…/ i wzrastające, niekorzystne dla nas komentarze w okolicy, że władze celowo przesuwają załatwienie sprawy ze względu na fakt pełnienia funkcji prowincjała zakonu przez syna Koperskich.

Ze względu na osobę prowincjała zakonu OO Dominikanów O. Rajmunda Koperskiego jesteśmy zainteresowani jak najszybszym uregulowaniem tej sprawy, wobec czego proszę o spowodowanie podjęcia odpowiednich i skutecznych kroków przez naszą służbę.

Z-CA DYREKTORA DEPARTAMENTU IV MSW

PŁK MGR K. STRASZEWSKI

Wyk. egz. 2

egz. nr 1 – adresat

egz. nr 2 – a/a

Oprac. TG

Cdn

Ojciec Leonard Koperski – szóste

Być może znają Państwo pracę prof. Łucji Marek o tym znanym dominikaninie, ale o poniższych dokumentach nie wolno Ww. Pisać.

– k. 33 Informacja dla Naczelnika Wydz. IV Dep. IV MSW, Rzeszów 5.01.1965 r., Tajne, Egz. Nr 4

W miesiącu marcu 1962 r. w zakonie OO Dominikanów wszczęto opracowywanie kandydata na tw krypt. “Młody”. Typując wym. na kandydata kierowano się tym, że jest on zakonnikiem młodej generacji, należy do grupy misyjnej cieszy się zaufaniem w prowincji, ma w przyszłości perspektywy rostu. Ukończył studia teologiczne oraz studia świeckie /dziennikarstwo/. W trakcie opracowywania kandydata na tw krypt. “Młody” kierownictwo prowincji mianowało go przełożonym jednego z klasztorów OO Dominikanów na terenie naszego województwa. Po opracowaniu kandydata od strony rodziny i jego cech osobistych zachodziła konieczność rozeznania sytuacji panującej w danym klasztorze oraz stosunku kandydata jako przełożonego do podwładnych i odwrotnie. Z braku należytej agentury w danym klasztorze na powyższe okoliczności przeprowadzono dwie rozmowy z O. Bonawenturą oraz dwie rozmowy z O. Piusem. W czasie tych rozmów ustalono, że sytuacja w klasztorze, w którym przełożonym jest kandydat na tw krypt. “Młody” jest niezadawalająca. Notuje się pewne antagonizmy, szczególnie powstają one na tle wtrącania się przełożonego klasztoru do spraw parafii, z czym nie może pogodzić się proboszcz. Podobnie jest i z innymi zakonnikami, których kandydat trzyma w surowej dyscyplinie, kontroluje ich przygotowanie do nauki religii i innych obowiązków duszpasterskich. Nie zezwolił na kupno motoru O. Klemensowi i na tym tle między przełożonym a O. Klemensem doszło do awantury. W obronie O. Klemensa stanął O. Bonawentura, O. Pius i inni ojcowie klasztoru. Natomiast po stronie przełożonego O. Maksymilian i O. Marek. Powstały więc dwie grupy z sobą walczące. Przełożony klasztoru przeciwników swoich nazwał opozycją i postanowił rozprawić się z nimi. Jako pierwszy rozpoczął walkę z O. Piusem, do którego czuł nienawiść od momentu objęcia władzy przełożonego klasztoru, gdyż O. Pius zarzucał mu kradzież listów i wykazywał mu zarozumiałość itp. Mając wpływy w prowincji kandydat jako przełożony klasztoru napisał złośliwie zażalenie do prowincji na O. Piusa zarzucając mu udawanie chorego oraz rozrabiactwo. Na podstawie tej skargi prowincjał podjął decyzję urlopowania O. Piusa na 1/2 roku. Po otrzymaniu w tej sprawie pism O. Pius opuszcza klasztor i wyjeżdża do swej siostry zam. w pow. Jasło, gdzie przebywa już ponad rok. Znając powyższą sytuację oraz osobę samego kandydata postanowiono przeprowadzić z nim rozmowę rozpoznawczą pod kątem możliwości pozyskania go do współpracy przy wykorzystaniu posiadanych materiałów bądź też włączenie się do rozwijania antagonizmów, nieufności i rozbijania jedności w tym klasztorze licząc w efekcie na powstanie poważniejszego konfliktu.

Powyższą rozmowę rozpoznawczą przeprowadzono z kandydatem na terenie Rzeszowa w dniu 29.IV.64 r. Podczas tej rozmowy oceniono, że kandydat jest bardzo ciekawym człowiekiem. Z jednej strony podczas rozmowy zachowywał się przyzwoicie wykazując jak najbardziej pozytywny stosunek PRL i naszego aparatu, z drugiej zaś strony starał się podkreślić swoją osobistą złośliwość. W rozmowie tej kandydat między innymi oświadczył, że z chwilą, gdy wstąpił do zakonu /po studiach świeckich pracując na poważnym stanowisku/, przez długi okres czasu podejrzewano go, iż do zakonu wstąpił pod namową organów UB z góry określonym celem. Z tej racji dokuczano mu i wyrządzano dużo krzywdy. Odnośnie O. Piusa kandydat oświadczył, iż czuje do niego największą antypatię i dlatego powiedział prowincjałowi, że albo on pozostanie w danym klasztorze, albo O. Pius i tą wypowiedź podtrzymuje. W czasie tej rozmowy zapytano kandydata, dlaczego wśród ojców klasztoru istnieje niezadowolenie z jego rządów, a nawet dochodzi do nieporozumień. Znajomość tych faktów spowodowała u kandydata pewne zdenerwowanie. Po chwili wyjaśnił, że uznaje tylko twardą dyscyplinę i taką wprowadził w klasztorze od pierwszego dnia mianowania go przełożonym. A to, że w klasztorze jest rozróba i nie ma jedności, to chyba jest nam na rękę. W końcowej treści tej rozmowy kandydat zaprosił pracownika na dalszą rozmowę do siebie, oświadczając zarazem, że o rozmowie tej poinformuje swego przełożonego.

Sprawdzając powyższe dane stwierdzono, że kandydat jako osoba podejrzliwa i w pewnym stopniu naiwna po przeprowadzonej z nim rozmowie zaczął zarzucać ojcom klasztoru tworzącym opozycję współpracę z nami i donosicielstwo. Następnie udał się do prowincjała, którego przekonał o tym na podstawie złożonej z przeprowadzonej z nim rozmowy. W ramach pozbycia się opozycji istniejącej w danym klasztorze prowincjał przeniósł do Wrocławia O. Anioła i O. Bonawenturę. Powyższy fakt oraz ocena kandydata na podstawie przeprowadzonej z nim rozmowy rozpoznawczej pozwoliły stwierdzić, że pozyskać wym. będzie trudno. Postanowiono jednak nie rezygnować z dalszego opracowania kandydata zwracając szczególną uwagę na jego zachowanie się i postępowanie oraz z dalszych rozmów z nim. W międzyczasie, nim do klasztoru tego skierowano nowych ojców ustalono, że u kandydata w klasztorze przebywała przez okres 10 dni przyjaciółka W. Agata z Gdańska /za współżycie z wym. kandydat był karnie przenoszony z Gdańska do Borku Starego/. Niezależnie od tego ustalono, że w m-cu sierpniu 64 r. na koszt klasztoru zorganizowano w Poroninie 2-tygodniowy obóz dla ministrantów kościoła dominikańskiego. Obóz ten prowadziła miejscowa przyjaciółka kandydata G. Danuta. Dane te postanowiono wykorzystać do dalszego pogłębienia istniejących konfliktów znając już podejrzliwość kandydata.

Biorąc pod uwagę zaproszenie kandydata wysunięte podczas pierwszej rozmowy udano się do niego na rozmowę do klasztoru w dniu 17.IX.64 r. Kandydat widząc pracownika udał zdziwienie, przyjął go tylko na ganku klasztornym. Na zadane mu pytania nie odpowiadał, a wręcz odwrotnie – usiłował pracownika zdenerwować i zastraszyć. Gdy mu się to nie udało, opuścił ganek pozostawiając pracownika samego.

Po tym fakcie uzyskano dane, że kandydat w dniu 4.X.64 r. głosząc kazanie poinformował wiernych, że w dniu 10.X.64 r. w Częstochowie odbędzie się nabożeństwo dla ich parafii. Zachęcał wiernych do udziału w tym nabożeństwie. Na uroczystość tę wybrało się 20 osób. Wyjazd do Częstochowy zorganizowano samochodami osobowymi /taksówki państwowo-prywatne/. Pierwszym samochodem stanowiącym taksówkę ob. Kozy T. wyjechał proboszcz O. Franciszek wraz z siostrą zakonną i 2 parafianami. W okresie wyjazdu samochód ob. Kozy był rejestrowany w Wydz. Kom. Prez. Pow. Rady Narodowej, rzekomo jako jest w remoncie. Według oświadczenia ob. Kozy za wyjazd do Częstochowy pobrał on 1200 zł.

Wykorzystując ten fakt wezwano na dzień 20.X.64 r. godz. 1100 kandydata jako przełożonego klasztoru na ponowną rozmowę do Komendy. W dniu 20.X.64 r. o godz. 1030 do Komendy zadzwonił jeden z ojców klasztoru oświadczając, że przełożony na wezwanie przyjść nie może, ponieważ jest chory. Na powyższe wyjaśniono dzwoniącemu, że to nie usprawiedliwia przybycia do Komendy przełożonego, a jedynie zaświadczenie lekarskie. O godz. 1100 jeden z ojców doręczył na dyżurkę Komendy zaświadczenie lekarskie określające chorobę, ktora wymaga leżenia w łóżku przez 7 dni. Po odczekaniu okresu choroby wysłano drugie wezwanie przełożonym klasztoru na dzień 3.XI.64 r. Na wezwanie to zgłosił się do Komendy. W rozmowie na temat zorganizowanej do Częstochowy pielgrzymki kandydat wyjaśnił, że żadnej pielgrzymki do Częstochowy nie było. Jedynie on zgodnie z pismem kurii poinformował podczas kazania wiernych o dniu i godzinie odprawiającego się nabożeństwa w Częstochowie dla ich parafii. Zachęcił też wiernych do udziału w tym nabożeństwie wyjaśniając zarazem wiernym, że pielgrzymki żadnej nie będzie, jedynie należy jechać indywidualnie. Na pytanie, ilu ojców klasztoru było w Częstochowie. Kandydat wyjaśnił, że tylko proboszcz O. Franciszek i to zezwolił mu na wyjazd w ostatniej chwili, kiedy oświadczył, że może jechać bezpłatnie z jednym znajomym, który jedzie swoim samochodem osobowym. Kiedy oświadczono kandydatowi, że sprawa wyjazdu proboszcza wyglądała nieco inaczej, ponieważ nie jechał on samochodem prywatnym, lecz taksówką, którą zamawiał i płacił na równi z trzema pasażerami jadącymi razem z nim oraz że w dniu tym w ten sam sposób wyjechało jeszcze ponad 20 osób. Wówczas kandydat oświadczył, że jest to nieprawdopodobne, gdyż on by o tym wiedział. Prosił jednak, by tę sprawę zbadać osobiście i jeżeli faktycznie tak było, domagał się ukarania administracyjnego proboszcza. Ponadto prosił, by powiadomić go, jeżeli sprawa się potwierdzi, on ze swej strony udzieli proboszczowi pokuty za to, iż zrobił to na własną rękę bez jego zgody. O zadanej pokucie nas poinformuje i sprawę przekaże prowincjałowi. W czasie tej rozmowy między innymi zapytano kandydata, jak ocenia ostatnie zgorszenie i komentarze wiernych związane z przyajzdem do niego przyjaciółki W. Agaty z Gdańska. Pytanie to wywołało pewne zdenerwowanie u kandydata. Po chwili oświadczył, iż żaden przepis państwowy nie zabrania mu mieć kobiety. Natomiast, gdy z tego powodu istnieje zgorszenie wśród wiernych, to winno ono nam być na rękę. Jeżeli zas pragniemy powiadomić o tym prowincjała, to ułatwi i podyktuje dokładny adres. Z kolei stwierdził, że jest to szachowanie zmierzające do tego, by wyraził on zgodę na współpracę, lecz on nigdy na współpracę się nie zgodzi, jak też na dalsze rozmowy bez wezwania. Kończąc rozmowę zapytano kandydata, którego z ojców wysyłał w dniu 1.XI.64 r. do pomocy parafii Ślęzaki. Na to pytanie wyjaśnił, że do pomocy w danym dniu wysyłał ojca Marka.

Po tej rozmowie biorąc pod uwagę fakt, że kandydat informuje ojców klasztoru i prowincjała o wszystkich prowadzonych z nim rozmowach /dane te potwierdził w rozmowie również O. Marek/ oraz ocenę samego kandydata postanowiono zrezygnować z wymienionego jako kandydata na tw. Znając zaś surowość i podejrzliwość, jaka cechuje kandydata w stosunku do podwłanych OO, postanowiono w sposób umiejętny wykorzystywać każdą uzyskaną informację nadającą się do skłócania ojców klasztoru z przełożonym. Jako pierwszą czynność realizowano prośbę przełożonego tj. wyjaśnienie sprawy związanej z wyjazdem do Częstochowy proboszcza ojca Franciszka. W tym celu przeprowadzono rozmowę z taksówkarzem ob. Koza Tadeuszem. W trakcie rozmowy ob. Koza wyjaśnił całą sprawę pisząc ze swego wyjaśnienia oświadczenie. Uzyskano też dane mówiące o tym, że O. Marek, którego przełożonym w dniu 1.XI.64 r. wysłał do pomocy proboszczowi parafii Ślęzaki prowadził na cmentarz procesję nie mając na to zezwolenia. W okresie wyjaśniania i dokumentowania powyższych spraw uzyskano dane, iż po powrocie do klasztoru przełożonego z rozmowy przeprowadzonej z nim w Komendzie w dniu 3.XI.64 r. doszło do poważnej awantury pomiędzy proboszczem O. Franciszkiem a przełożonym. Przyczyną awantury był zorganizowany wyjazd proboszcza do Częstochowy bez wiedzy przełożonego, o którym przełożony dowiedział się podczas rozmowy z nami. W wyniku tej awantury proboszcz parafii złożył u prowincjała prośbę o zdjęcie go ze stanowiska proboszcza i przeniesienia go do innego klasztoru. Równocześnie przełożony w porozumieniu z prowincjałem spowodował ukaranie pokutą brata zakonnego Henryka rzekomo za rozpowiadanie wśród wiernych faktu pobytu u przełożonego w klasztorze przyjaciółki W. Agaty, o czym dowiedzieli się również pracownicy Sł. Bezp. Po udokumentowaniu sprawy O. Marka związanej z prowadzeniem na cmentarz procesji bez zezwolenia kompetentnych władz postanowiono poderwać mu zaufanie, jakim się cieszył u przełożonego klasztoru. W tym celu nie kierowano wniosku na O. Marka o ukaranie administracyjne, a jedynie zalecono przeprowadzenie z nim rozmowy ostrzegawczej kierownikowi Wydziału Spraw Wewn. Prezydium Pow. Rady Narodowej w Tarnobrzegu. Fakt ten wzbudził nieufność u przełożonego do osoby O. Marka. Przełożony długo rozmyślał nad tym, dlaczego nie ukarano O. Marka, mimo iż naruszył on przepisy prawne /dotychczas za każde naruszenie przepisu zgodnie z ostrzeżeniem przełożonego karano administracyjnie każdego winnego ojca danego klasztoru/. Z kolei przed spełnieniem życzeń przełożonego tj. poinformowania go o wynikach wyjaśnienia sprawy wyjazdy do Częstochowy proboszcza O. Franciszka przeprowadzono w dniu 8.XII.64 r. rozmowę z proboszczem. W czasie rozmowy proboszcz sprawę swego wyjazdu do Częstochowy wyjaśnił w podobny sposób jak taksówkarz ob. Koza. Dał do zrozumienia, że między nim a przełożonym istnieją antagonizmy. Ocenił też przełożonego. W czasie tej rozmowy naświetlono proboszczowi charakter kontaktu przełożonego klasztoru z W. Agatą podając zarazem niektóre momenty wspólnie przeżytych chwil. Inspirując zarazem proboszcza do wykorzystania tych danych przeciwko przełożonemu do utemperowania jego złośliwości. Po rozmowie z proboszczem zgodnie z prośbą przełożonego poinformowano go telefonicznie o wynikach wyjaśnienia sprawy wyjazdu proboszcza do Częstochowy. Za udzieloną informację przełożony klasztoru podziękował, oświadczając, że sprawę tę prześle do prowincjała.

Powyższa rozmowa i inspiracja proboszcza zaostrzyły konflikt między przełożonym klasztoru a pokrzywdzonymi ojcami. Po wzajemnej konsultacji pokrzywdzeni ojcowie zwrócili się o pomoc i sprawiedliwe rozstrzygnięcie konfliktu do mianowanego w Polsce z-cy generała O. Isnarda Szypera praz przełożyli prowincjałowi szereg zarzutów na przełożonego klasztoru. Na podstawie tych danych prowincjałat przystąpił do dokładnego zbadania całej sprawy, w wyniku czego udowodniono winę przełożonemu klasztoru. Jako winnego za zaistniały stan w klasztorze w dniu 24 grudnia 64 r. prowincjał zdjął ze stanowiska przeora klasztoru i skierował go na pokutę do klasztoru warszawskiego. Na nowego przełożonego skierował zaś O. Jana Kosteckiego z klasztoru Prudnickiego. Mając na uwadze rzucenie dalszego podejrzenia na O. Marka jako współpracującego z organami Sł. Bezp. w dniu 5 stycznia 65 r. wysłano anonimowy list do dotychczasowego przełożonego przebywające[go] na pokucie w klasztorze warszawskim.

[Z-ca NACZELNIKA

WYDZIAŁU IV

KWMO w Rzeszowie]

/ kpt. J. M A J /

Sporz. w 7 egz.

egz. nr 1 adr.

nr 2 spr. obiekt. Kraków

nr 3 fr. spr.

nr 4 t. ew. oper.

nr 5 gr. IV w/m

nr 6 Kier. Sł.

nr 7 teczka opr.

Wyk. TM/SA

– k. 64 Notatka służbowa, Rzeszów 22.05.1966 r.

W dniu 20 maja 1966 r. będąc służbowo w Tarnobrzegu odbyłem planowane spotkanie z osobą zaufaną – inż. G/…/ Romanem zamieszkałym w Tarnobrzegu przy ul. Al. Niepodległości /…/, zatrudnionym w KiZPS Machów na stanowisku Kierownika Działu Dostawy Maszyn i Urządzeń.

W czasie prowadzonej z nim rozmowy ten między innymi podał mi następujące fakty, a mianowicie, że z chwilą, gdy został przeniesiony do Tarnobrzegu, w niedługim czasie żona jego Danuta licząca około 40-tu lat rozpoczęła pracę w klasztorze w Tarnobrzegu w charakterze ksiegowej. Pracując tam po kilku miesiącach poczęła przychodzić do domu w późnych godzinach nocnych tłumacząc to dużym nawałem pracy w związku ze sporządzaniem bilansów. Następnie, kiedy już nie miała pretekstu pozostawania w godzinach wieczornych w klasztorze w związku z nawałem pracy, zaczęła uczęszczać do klasztoru również w godzinach wieczornych po mleko, które tam zakupywała. Inż. G/…/ Roman widząc taką sytuację począł podejrzewać swoją żonę Danutę o romans z którymś zakonnikiem. W niedługim okresie czasu stwierdził, że istotnie żona jego utrzymuje romans z zakonnikiem Koperskim Rajmundem, a fakt ten stwierdził poprzez przechwycenie listu miłosnego od wymienionego zakonnika do jego żony. Mając te dowody inż. G/…/ Roman udał sie do klasztoru w Tarnobrzegu i ostrzegł wspomnianego zakonnika, ażeby ten zaniechał romansu z jego żoną. Fakt ten nie przyniósł pożądanego rezultatu, bowiem wspomniany zakonnik w dalszym ciągu utrzymywał kontakty z jego żoną. W związku z powyższym inż. G/…/ R. udał się do przeora klasztoru, któremu sprawę tę zreferował prosząc go o interwencję. Po upływie niedługiego okresu czasu zakonnik, o którym mowa wyżej został przeniesiony do Warszawy. Po przeniesieniu go żona jego nie zerwała z nim kontaktu, lecz zaczęła bardzo często jeździć do Warszawy rzekomo w celach służbowych, a w rzeczywistości to tylko w celu utrzymywania kontaktu z zakonnikiem Koperskim Rajmundem. Zaznaczyć należy, że, jak stwierdził inż. G/…/ Roman, to żona jego Danuta od wspomnianego zakonnika była dwukrotnie w ciąży. W dalszej rozmowie inż. G/…/ R. stwierdza, że żona jego Danuta w chwili obecnej w dalszym ciągu utrzymuje zażyłe stosunki z podanym wyżej zakonnikiem, ten zakupił jej maszynę do pisania i, jak sam naocznie widział, wymieniona na maszynie tej przepisuje różne pisma o treści religijnej i politycznej podpisane przez Wyszyńskiego, które prawdopodobnie rozsyła pod wskazane adresy przez zakonnika. Nadto ta utrzymuje różne kontakty z obywatelami czechosłowackimi i inż. G/…/ R. podejrzewa ją o uprawianie ją wrogiej działalności politycznej wymierzonej przeciwko naszemu państwu. Wyjaśniam, że nie mając czasu z uwagi na wykonywanie innych czynności w określonych godzinach, za tym postanowiłem inż. G/…/ Romana skontaktować z por. Sobieskim funk. Kom. Pow. MO w Tarnobrzegu i ten opisane wyżej informacje przekazał mu. Nadto powiedziałem też do por. Sobieskiego, ażeby przejął wszystkie listy, które pisał wspomniany zakonnik do żony inż. G/…/ Romana.

por. J. Stefański

[dopisek –

Uwaga

Ob. G/…/ Danuta przebywała w Szpitalu

Wojewódzkim od 24.II do 7 III 1966 r. – usuwanie

ciąży.]

– k. 94 O. Rajmund Koperski – 5 rozmów, w tym w 1970 r. 4, Tajne

1/ Kontakt ma perspektywę ze względu na rzeczywiste poglądy K. odnośnie potrzeby rozmów z władzami państwowymi. Na taką postawę wpływają:

– radykalne poglądy polityczno-społeczne K.

– krytyczny stosunek K. do hierarchii, a szczególnie do Prymasa

– potrzeba osobistego zabezpieczenia ze strony władz państwowych ze względu na silną opozycję w prowincji

– dążenie do wyrobienia sobie pozycji w zakonie w skali międzynarodowej

2/ Tematy poruszane w rozmowach, jak i możliwe do podjęcia:

– sprawy Kościoła w świecie i w Polsce

– stosunki z hierarchią

– oceny osób spośród hierarchii

– stosunki Państwo-Kościół

– sprawy międzyzakonne

– sprawy wewnętrzne zakonu tak w Polsce, jak i w Rzymie

– kierunki działania zakonu

3/ Kontakty K.

– środowiska inteligencji katolickiej

– hierarchia /pewne osoby np. Wojtyła/

– aktywne osoby w zakonie dominikańskim mające perspektywę zajmowania wysokich stanowisk w Kościele.

W rozmowach inteligentny, łatwy, żywy, zawsze gotów do przedyskutowania spraw, przy czym otwarcie stawia swój punkt widzenia. Wysuwa swoje propozycje i prosi o uwagi. Osobiste stosunki b. dobre.

T. Grunwald

Cdn

Prawda, przejrzystość, transparentność w Nowym Targu

Tytułem nawiązałem do produkcji redaktorów Krzyżaka i Litke, którzy w zeszłym tygodniu odkryli wierzchołek góry lodowej.

Ja sukcesywnie zawiadamiam Komisję ds Pedofilli o domniemanych przestępstwach. Niedawno w sprawie proboszcza z Kowańca. Rola Komisji ogranicza się do przekazania papierka do prokuratury, a na moim służbowym facebooka mogą Państwo zobaczyć, jak poważnie prokuratura traktuje zawiadomienia:

Warszawa, dnia 26 października 2022 r.

PKDP

Szanowni Państwo,

Zajmuję się publikacją dokumentów komunistycznych służb specjalnych na blogu lustratorpolski.wordpress.com

W toku poszukiwań m.in. dotarłem do informacji, iż ok. 1977 r. ks. Z/… na Kowańcu w Nowym Targu- wykorzystywał nieletnią, domniemaną ofiarę: B/…/ ur. /…/ r.

Według pisma Prokuratora Okręgowego w Nowym Sączu 3018-4.IP.17.2022 z 24.10.2022 r. nie prowadzono śledztwa w tej sprawie.

Ponadto proszę o sprawdzenie, czy zachodzą przesłanki z art. 240 kk tj. czy czytelnicy akt B/…/ sygn. IPN /…/ zgłosili tę sprawę PKDP, ponieważ ja korzystałem z wersji on-line i w związku z tym nie czytałem Karty kontrolnej tej teczki.

Krystyna Kurczab- teczka z Krakowa

Nie ukrywam, że zainteresowałem się przeszłością dziennikarki dopiero po jej licznych wystąpieniach w charakterze znawczyni biografii Putina. Wcześniej nie. Następnie okazało się, że niby jej sprawa została opisana w produkcji pt. Resortowe dzieci. Niby, bo autorzy ograniczyli się do upublicznienia rewelacji tylko z teczki przechowywanej w Warszawie, bo po co psuć klimat przewożeniem poprzedniej teczki z Krakowa do Warszawy. Wśród poniższych dokumentów nie prezentuję zobowiązania, 7 pokwitowań i wykazu 42 spotkań. Ja klimatu nie chronię:

– k. 33

Kraków, 15.03 78

Pokwitowanie

Kwituję odbiór 1 tys. zł /jednego tysiąca zł/ od oficera SB.

Krzysia

Powyższą kwotę wręczyłem osobiście

dnia 14.03.78 r. por. Andrzej Kilian

k. 50 Kierunkowy plan wykorzystania tw ps. Krzysia, Kraków 10.12.1978 r., Tajne spec. znaczenia, Egz. poj.

Część I Ocena TW

Tw. „Krzysia” została pozyskana do współpracy w miesiącu kwietniu 1978 r. na zasadzie dobrowolności. Przez okres 5 miesięcy wykorzystywano ja w charakterze KO celem wszechstronnego sprawdzenia przydatności i możliwości. W okresie tym dała się poznać jako inteligentna i bystra obserwatorka środowiska, posiadająca szerokie znajomości i kontakty zarówno w środowisku dziennikarskim, jak i również artystycznym, literackim i to zarówno na terenie Krakowa, jak i Warszawy.

Powierzone zadania wykonuje dokładnie i z zaangażowaniem, lecz jeszcze nie zawsze terminowo. W fakcie współpracy jest szczególnie ainteresowana stroną finansową.

Tw. „Krzysia” wykorzystywana była m.in. do operacyjnego zabezpieczenia Zjazdu Literatów w Katowicach, gdzie z postawionych zadań wywiązała się bardzo dobrze.

Na terenie Warszawy nawiązała kontakt z literatami włączającymi się w działalność zorganizowanego ruchu antysocjalistycznego. Na terenie Krakowa ma realne możliwości dotarcia do grup i osób o nastawieniu antysocjalistycznym.

Część II – sprawdzenie i ustalenie Tw.

Materiały przekazywane przez Tw. „Krzysia” zostały w toku czynności operacyjnych w pełni potwierdzone. Niemniej jednak TW nie wykorzystuje w pełni swych możliwości. Wynika to ze zbyt krótkiego stażu we współpracy i nie zawsze zrozumiałych hamulców.

Szkolenie Tw odbywać się będzie poprzez szczegółowe omawianie zadań, sposobów ich realizacji oraz analizę uzyskanych efektów z równoczesnym wskazaniem błędów i niedociągnięć.

Część III – kierunku wykorzystania

W oparciu o realne możliwości Tw wykorzystania go należy założyć w następujących kierunkach:

– rozpoznanie i rozeznanie środowiska dziennikarskiego Krakowa ze szczególnym uwzględnieniem tygodników społecznych i literackich.

Ujawnianie i rozpoznanie osób o negatywnym stosunku do istniejącej rzeczywistości społeczno-politycznej,

– ujawnianie osób utrzymujących kontakty z KK oraz rozpoznanie charakteru tych kontaktów,

– rozpoznanie nastrojów, tendencji itp. w środowisku dziennikarskim,

– nawiązanie kontaktów i rozpoznanie osób związanych bezpośrednio lub pośrednio ze zorganizowaną działalnością antysocjalistyczną na terenie Krakowa, jak również Warszawy. Ujawnianie osób zaangażowanych w tę działalność planów, zamierzeń, form i metod działalności autorów nielegalnych wydawnictw itd.,

– wykonywanie zadań doraźnych wynikających z bieżącej sytuacji.

Sporządził:

por. Andrzej Kilian

[dopisek- Jakie osoby zamierzamy kontrolować

przez Tw.? Tw przecież żyje w określonym

środowisku i ma dotarcie do określonych osób.

To trzeba w planie pokazać.]

k. 55 Notatka służbowa, Kraków 11.05.1979 r., Tajne spec. znaczenia

W dniu odbyłem spotkanie z TW ps. „ K r z y s i a ”.

Spotkanie to miało charakter instruktarzowy [sic] oraz poświęcone było przekazaniu informacji i zadań związanych ze zbliżającym się „ świętem żaków ” i wizycie papieża w Polsce.

– na okres Juvenaliów:

1. Dążyć do uzyskiwania informacji wyprzedzających na temat zamierzonych wystąpień o charakterze antysocjalistycznym lub antypaństwowym, mających na celu wywołanie niepokoju, zakłocanie ładu i porządku publicznego.

2. Natychmiastowe informowanie w/g systemu omówionego poniżej o zaistniałych faktach o charakterze antypaństwowym i antysocjalistycznym.

3. W miarę możliwości dążyć do rozpoznania inspiratorów i uczestników wydarzeń opisanych powyżej.

4. Sygnalizować natychmiast wszelkie próby zbierania podpisów pod petycjami, jak też próby ich popularyzowania publicznie.

– na okres wizyty papieża w Polsce:

1. Dążyć do uzyskiwania informacji wyprzedzających o zamierzonych, nielegalnych manifestacjach, zebraniach, wiecach, organizowanych bez wymaganego zezwolenia.

2. Przekazywać natychmiast informacje o próbach zbierania podpisów pod petycjami, które byłyby skierowane do papieża, ustalać autorów i inspiratorów.

3. Sygnalizować wszelkie próby siania niepokoju, wzbidzenia wrogich wystąpień i manifestacji, zakłócenia ładu, porządku i bezpieczeństwa publicznego.

Zadania przekazane poprzednio, a związane z w/w wydarzeniami pozostają nadal aktualne.

Sposób nawiązania kontaktu i niezwłocznego przekazywania informacji:

– kontakt obustronny, bezpośredni, jak do chwili obecnej,

– kontakt w przypadkach niecierpiących zwłoki:

– na nr telef. 331-56 ze mną lub z tow. Kulą,

– w przypadku nieobecności obu z tow. tow. Billem lub Kluczyńskim na nr 135-44,

– w godz. od 2000 do 800 z oficerem dyżurnym Służby Bezpieczeństwa nr 164-55.

W obu dwu ostatnich przypadkach należy przedstawić się pseudonimem i następnie przekazać treść informacji.

Łączność w odwrotnym kierunku wygląda następująco: dzwoniący przedstawi się nazwiskiem i poprosi o przedzwonienie na znany TW numer telefonu i tak:

tow. Kula 331-58

tow. tow. Bill i Kluczyński 135-44.

W ten sposób nabędzie TW pewności, że rozmawia z właściwą osobą.

Nr telefonu domowy TW – 660-41

nr do pracy: 259-54

Sporządził:

A. Kilian

k. 60 Raport do Z-cy Komendanta Wojewódzkiego MO ds SB w Krakowie, Kraków 13.06.1979 r., Tajne spec. znaczenia, egz. poj.

Zwracam się z uprzejmą prośbą o zezwolenie na wypłacenie TW „KRZYSIA” kwoty 2000 zł

Uzasadnienie:

W okresie pobytu papieża w Polsce TW „KRZYSIA” nawiązała kontakt z pilotką dziennikarzy amerykańskich, uzyskując od niej szereg wartościowych informacji dot. oficjalnych i nieoficjalnych opinii nt. przebiegu wizyty papieża, jej strony organizacyjnej oraz tendencji panujących przy realizacji transmisji. Codziennie gościła u siebie w domu swą informatorkę, co związane było z określonymi kosztami. Zapraszała ją również do lokali. Z kontaktów tych sporządzała codziennie pisemne relacje lub w nagłych przypadkach informacje przekazywała niezwłocznie drogą telefoniczną.

W wymienionym czasie wykazała pełne zaangażowanie, rzetelne wykonywanie wszelkich poleceń bez względu na porę dnia.

Uważam, że TW „KRZYSIA” w pełni zasłużyła na proponowane wynagrodzenie.

St. Insp. Wydz. III Sekcja IV

por. A. KILIAN /…/

– k. 64 Charakterystyka tw ps. Krzysia, Kraków 9.09.1980 r., Tajne spec. znaczenia, Egz. poj.

TW „Krzysia” została pozyskana do współpracy na zasadzie dobrowolności w miesiącu kwietniu 1978 r. celem rozpracowywania środowiska dziennikarskiego Krakowa.

W pierwszym okresie współpracy wywiązywała się dobrze z otrzymywanych zadań. Informacje przekazywała systematycznie. Posiadała duże możliwości również w zakresie rozpracowywania środowiska literackiego, jak również ugrupowań antysocjalistycznych.

Z upływem jednak czasu zaznaczył się wyraźnie motyw materialny istniejącej współpracy. Łączyło się to automatycznie z obniżeniem wartości operacyjnej przekazywanych informacji.

Można było zauważyć wpływ otrzymywanego wynagrodzenia na aktywność informacyjną.

Szereg istotnych informacji TW przekazał w okresie wizyty Jana Pawła w Polsce. Od tego jednak czasu zaznaczył się wyraźny spadek aktywności informatora, jak również obniżenie poziomu wartości operacyjnej dostarczanych informacji.

W miesiącu listopadzie 1979 r. TW podjął pracę na terenie Katowic w obiekcie nie pozostającym w naszym zainteresowaniu. Utracił również wiele istotnych kontaktów w środowisku krakowskim. W związku z tym wartość operacyjna TW zmalała do minimum. Postanowiono więc rozwiązać współpracę TW z powodu jego nieptrzydatności w aktualnej sytuacji, jak również z powodu nieprzestrzegania zasad konspiracji.

Sporządził:

por. Andrzej Kilian

– Wykaz osób występujących w materiałach ozi, Tajne spec. znaczenia

L.p.Nazwisko i imięRodzaj zainteresowania (negatywny-pozytywny)Nr stronyUwagi
1Kasprysiak Ireneusz
2
2Kowalczyk Andrzej
2
3Mróz
3
4Ziółkowski Greń Henryk
4
5Cechnicki Krzysztof
6
6Czuma Mieczysław
7
7Marciniuk Leszek
7
8Kasprysiak Leszek
8
9Rzekałowski Andrzej
8
10Turek Zbigniew
9
11Lorell Barbara
9
12Kowalczyk Andrzej
10
13Błońska Anna
10
14Sienkiewicz Maria
10
15Skulska Wilhelmina
11
16Lessmann Jerzy
11
17Cechniccy K. i E.
12
18Wernichowska Bogna
14
19Kurczak Krystyna
14
20Berdak Stefan
14
21Plecezurski Wojciech
14
22Wirpsza Leszek
15-16
23Czechnicka Ewa
17
24Kreczmar Adam
18-19
25Wirpsza Leszek
18-19
26Kłos Roman
19
27Cechnicki Krzysztof
25
28Wirpsza Leszek
28
29Lotar Herbst
28
30Marianna Bocian
28
31Plezurski Wojciech
39
32Kufel Bożena
39
33Pienczachowicz Jan
40
34Czechniccy E. K.
43

Maciej Tondera cz. 2 – znajomi

Tak się w tego Rubensa wciągnąłem, że zapomniałem o drugiej części tekstu o teczce M. Tondery.

Wg pisma BUWa-III-5372-20(5)/23 z 9.05.2023 r. „brak możliwości ustalenia danych osobowych” osobowych źródeł informacji: kontakt operacyjny WT i kontakt operacyjny AS. Pismo mogą Państwo obejrzeć na moim FB.

Osobiście ogromnie żałuję, że pracownicy rzeszowskiego IPN nie czytali teczki M. Tondery, bo dane ww. ozi są tam na wyciągnięcie oczu:

– k. 14 Notatka służbowa, Rzeszów 24.02.1972 r., Tajne

W dniu dzisiejszym majac na uwadze zebranie bliższych danych dot. Macieja Tondery (kontakt fig. Sprawy krypt. „Ochotnik”) przeprowadziłem rozmowę z tow. Wojciechem Tomaszewskim- pracownikiem wydz. Łączności KWMO w Rzeszowie.

W toku rozmowy uzyskałem następujące informacje: Maciej Tondera zam. Rzeszów ul. Obr. Stalingradu /…/, po ukończeniu Studium Nauczycielskiego rozpoczął pracę jako nauczyciel zajęć praktyczno-technicznych w Szkole Podstawowej Nr 9 w Rzeszowie.

Pod względem politycznym nie jest rozmwócy bliżej znany. Moralnie prowadzi się bez zastrzeżeń.

Inteligentny i kulturalny, lecz zarozumiały. Posiada zamiłowania motoryzacyjne, poprzednio miał samochód terenowy m-ki „Willys”, obecnie ma samochód m-ki Renault (kolor czerwony). W 1970 r. KMMO w Rzeszowie prowadziła p-ko wym. dochodzenie jako podejrzanemu o kradzież ikon.

Ojciec wym. z zawodu inż. poprzednio pracował w WSK Rzeszów, obecnie ma być kier. warsztatów szkolnych przy Technikum Mechaniczno-Elektrycznym w Rzeszowie (T-70). Matka pracuje prawdopodobnie jako nauczcielka w Szkole Podstawowej Nr 16. Siostra studiuje na IV roku WSP w Rzeszowie. Chodzi z Jerzym Sową grającym w muzycznym zespole Albrykowskiego. Rodzina Tonderów w 1967 r. otrzymała jakiś większy spadek lub odszkodowanie po zmarłym tragicznie bracie inż. Tondery. Brat ten miał być kpt. statku w Norwegii lub Holandii.

Maciej Tondera bliższe kontakty utrzymuje ze swoim rówieśnikiem i sąsiadem Andrzejem Ochalikiem pracującym w charakterze kierowcy taksówki. Ochalik posiada skłonność do nadużywania alkoholu. Bliższych informacji o Macieku Tonderze mogliby ewentualnie udzielić tow. Bober pracownik Wydz. „B” lub ob. Bukała, nauczyciel Szkoły Podstawowej Nr 9 (syn st. technik dentys. Polikliniki).

kpt. St. Borejko

– k. 15 Notatka służbowa, Rzeszów 4.03.1972 r., Tajne

W dniu 3.03.72 w celu zebrania bliższych danych z miejsca pracy Macieja Tondery przeprowadziłem rozmowę z Anną Staniszewską, w toku której uzyskałem następujące informacje: M. Tondera po ukończeniu Studium Nauczycielskiego w 1967 r. rozpoczął pracę w Szkole Podstawowej Nr 16 jako nauczyciel zajęć praktyczno-technicznych. Prowadził też Kółko Fotograficzne i opiekował się drużyną zuchów. Dla wspomnianego kółka zakupił sprzęt fotograficzny, w tym kilka drogich aparatów fotograficznych, które zostały skradzione. Krążyły w szkole pogłoski, że sam M. Tondera dokonał tej kradzieży, lecz na skutek znajomości z ówczesnym kierownikiem Szkoły- Zbigniewem Tołoczyńskim, którego ojciec ma pracować w prokuraturze, sprawę umorzono.

W 1969 r. po ujawnieniu afery ze świątkami M. Tondera zwolnił się ze Szkoły i podjął pracę w Młodzieżowym Domu Kultury przy ul. Lenina. Obecnie ma pracować jako kierownik Sekcji Prac Rocznych w Ośrodku Metodycznym w Rzeszowie.

Inteligentny i kulturalny, zawsze dobrze ubrany, żonaty, żona pochodzi z Iwonicza.

Na terenie Szkoły Podstawowej Nr 16 najbliższe kontakty utrzymywał z kier. Tołoczyńskim oraz koleżanką z SN- Teresą Rybczyk, której mąż pracuje w Prokuraturze.

Ojciec M. Tondery aktualnie ma pracować jako kierownik Laboratorium w WSI w Rzeszowie, matka jest nauczycielką.

kpt. St. Borejko

Maciej Tondera w/g danych Wydz. Oświaty pracuje aktualnie w Szkole Podstawowej w Zabratówce pow. Rzeszów.

Kier. tej szkoły jest tow. Stanisław Nizioł. Pełni on jednocześnie funkcję Sekr. POP i radnego GRN.

Borejko

Rubensa nie ma w IPN

Materiał zilustrowałem na służbowym facebooku. Tytułem komentarza, Rubensa nie ma tylko dla złych dziennikarzy. Bo jak to się dzieje, że teczka jest opisana w bazie IPN tylko imionami i nazwiskiem, w opisie nie ma żadnych szczegółów, o których można przeczytać w artykule, a mimo wszystko autorka „wyszła” na te materiały. Innymi słowy, kto odpowiada w IPN za podsuwanie zaprzyjaźnionym dziennikarzom ciekawych tematów?

Warszawa, dnia 18 maja 2023 r.

Prezes IPN

Składam odwołanie od ułomnej decyzji Dyrektora Oddziału IPN w Warszawie nr BUWa-III-5321-268(22)/23 z 22.03.2023 r. o odmowie przeprowadzenia kwerendy osobowej dot. Petera Paula Rubensa ur. 28.06.1577 r.

Na stronie tvp.info opublikowano artykuł autorstwa Małgorzaty Borkowskiej pt. „Gdzie jest Rubens z Kalisza?” na temat kradzieży obrazu i podpalenia kościoła. Na końcu artykułu autorka wśród źródeł, z których korzystała, podała sygn. IPN BU 01255/253. Wyszukałem tę sygn. w Archiwum Cyfrowym IPN i okazało się, że jedynym tytułem i opisem tej teczki są dane osobowe: Czesław Bernard Bronisław Bednarczyk Weinstein. Autorka nie wymieniła takiej osoby w artykule.

Aby nie „strzelać” na ślepo zamawiając kolejne sygnatury archiwalne dot. ww. sprawy kradzieży obrazu, postanowiłem podejść do problemu metodycznie i zamówić kwerendę osobową dot. jedynej osoby z artykułu, której dane nie budziły wątpliwości, co nie spodobało się pracownikom organu I instancji.

Profesor Maciej Tondera

Pozostajemy w kręgu czasopisma „Prometej”. Powiązany z czasopismem był prof. Żelazny, Maciej Tondera (w tym przypadku prof. Szkoły Podstawowej) i wiele innych osób. Środowiskiem zajmuję się z uwagi na agenta Dep. II MSW, którego teczkę (współ)pracy zniszczono, a ja nie chcę publikować „gołych” zapisów ewidencyjnych, więc poszukiwania trwają nadal, ale co się człowiek naczytał o Rzeszowie i kursie dolara, to jego:

– k. 39 Charakterystyka tw ps. Romek nr rej. 5837, Rzeszów 25.05.1986 r., Tajne, egz. poj.

Wym. do współpracy został pozyskany na zasadzie współodpowiedzialności za bezpieczeństwo państwa w dniu 16.03.1972 r. do prowadzonej również sprawy operacyjnego sprawdzenia krypt. „Ochotnik”. Przekazywał informacje w formie pisemnej i ustnej, które posiadały wartość operacyjną. Na lokale kontaktowe tw nie był wprowadzany, spotkania odbywano w mieszkaniu prywatnym pracownika. W okresie współpracy nie stwierdzono dekonspiracji tw. Wynagradzany był pieniężnie siedmiokrotnie na łączną kwotę trzy tys. pięćset zł. Od 1974 do 1980 r. przebywał czasowo w Łodzi w związku z czym współpracę zawieszono. Po powrocie do Rzeszowa tw nie posiadał naturalnych możliwości uzyskiwania interesujących SB informacji. Po wydarzeniach sierpniowych unikał odbywania spotkań bądź nie przekazywał żadnych interesujących SB informacji. Aktualnie do propozycji podjęcia współpracy odnosi się zdecydowanie negatywnie. W związku z powyższym postanowiono mat. dot. wym. złożyć w Archiwum Wydz. „C”, [a] tw ps. „Romek” wyeliminowano z czynnej sieci agenturalnej … B-10. Udostępniać innym jednostkom bez konieczności porozumiewania się z Wydz. II tut. WUSW.

Wyk. 1 egz.

Kier. S. I Wydz. [II]

kpt. K. B…

Tw ps. „Romek” nie był kontrolowany przez techniczne środki pracy operacyjnej i poprzez innych tw.

K…

Wyeliminować z czynnej sieci osob. żródeł inform. Odmowa współpracy.

[ZASTĘPCA NACZELNIKA

WYDZIAŁU II

WUSW w Rzeszowie

mjr mgr Marek Rymel]

– k. 89 Doniesienie agencyjne Nr 18 tw ps. Romek, Rzeszów 25.07.1972 r., Tajne

Odnośnie Nizioła Stanisława, kier. szkoły podstawowej w Zabratówce, powiedzieć należy, że jest to człowiek bardzo zaradny, przedsiębiorczy, na swoją korzyść. Ostatnio postawił sobie domek, który wyposażył w urządzenia najwyższej jakości, zakupione, jak twierdził, za dolary w PKO. Sam widziałem, że żona jego często bywała w PKO za interesami. W wielu sprawach radzi się, a często zdaje z decyzją na żonę, która jest o wiele inteligentniejsza i jeszcze bardziej zaradna. Niziołowie opiekowali się się dziećmi Gargały, który jest we Francji i miał sprowadzić te dzieci do siebie. W załatwianiu formalności z wyjazdem bierze czynny udział żona Nizioła. Dzieci te Niziołom często wykorzystywała do prac gospodarskich, a oficjalnie się już przyjęło, że dzieci ze szkoły pracują na działkach kierownika /Broka, Kusz, Kopeć, Gargała…/.

Najbliższe kontakty Niziołowie utrzymują z felczerem Maksymiukiem Ludwikiem z Zabratówki oraz z władzami gromadzkimi. Często żona wysyła Nizioła na „towarzyskie” spotkanie i sugeruje, by postawił im wódkę.

Niziołowie z zazdrością i złością odnoszą się do L. Gene, nauczycielki matematyki, która z mężem buduje obok szkoły dom /1-piętrowy/. Z zawiścią patrzą na to, jak mąż nauczycielki buduje razem z żoną.

Wiosną br. Nizioł opowiadał, że jakaś starsza kobieta z Zabratówki zapisała swój las klasztorowi. Po jej śmierci miejscowi chłopi wycięli część drzewostanu, pocięli deski i zbudowali kaplicę. W tej sprawie u Nizioła była milicja. Nizioł z żoną tłumaczą się, że nie potrafili temu zaradzić wiedząc o tym wcześniej.

Rodziny Nizioła nie znam.

„ROMEK”

Z a d a n i e :

Przy okazji pobytu w Zabratówce przeprowadzić rozmowę z Niziołem zdążając do uzyskania aktualnych informacji dot. organizatorów nielegalnej budowy kapliczki.

I n f o r m a c j a :

Tw. „Romek” był rozpytany także o Drozda, Jasińskiego, Waracza i Mariannę Skurist, lecz osób tych bliżej nie zna.

Doniesienie dot. Nizioła pobrano od tw. na prośbę I Z-cy Kom. Pow. MO d/s SB w Rzeszowie mjra L. Kozdry.

Kpt. St. BOREJKO

Wyk. 2 egz.

k. 92 Doniesienie agencyjne Nr 19 tw ps. Romek, Rzeszów 15.08.1972 r., Tajne

Ponieważ znam się dobrze z rodziną LIWÓW /Marian- Alina/ oraz jego matką Bronisławą, to w dniu 2.VII.1972 r. udałem się do Bronisławy w celu pożyczenia kilku tysięcy złotych. Wymieniona powiedziała, że nie ma waluty polskiej, jedynie dolary. Wyciągnęła przy mnie mały woreczek pełny banknotów dolarowych i wręczyła mi banknoty 50-dolarowy 1 sztuka i 20 dolarów 1 sztuka. Zaznaczyła, że 50$ mogę sprzedać w banku po najtańszej cenie, gdyż banknot jest rejestrowany i nie można go sprzedać- handlować. Odnośnie 20$ banknotu powiedziała mi, że można go sprzedać osobom prywatnym koło PKO, gdyż nie jest on notowany.

Ponieważ w międzyczasie pożyczyłem sobie gdzie indziej złote polskie, oddałem LIWOWEJ 50$, zaś 20$ posiadam do tej pory. Gdy chciałem jej zwrócić te 20$, powiedziała, że woli polskie złote i nie przyjęła ode mnie /mówiła, żeby jej sprzedać/. Nadmieniam, że przy okazji rozmowy na w/w tematy Bronisława LIWO prosiła, by, sobie przypomniał, gdzie ubiegłego roku wiozłem ją samochodem w sprawie odebrania długu od jakiegoś mężczyzny, zamieszkałego przy ul. Pstrowskiego w RZESZOWIE. W/wym. Pożyczyła temu mężczyźnie jakąś sumę dolarów bez rewersu, a ten nie oddaje do tej pory.

„ROMEK”

U w a g i : Tw. ps. „ROMEK” otrzymał polecenie, aby odnotował numer pożyczonego od LIWOWEJ 20-dolarowego banknotu i od czasu otrzymania dalszych wytycznych wstrzymał się z jego zwrotem.

Tw jest jednostką sprawdzoną i chętną do współpracy. Następne spotkanie dnia 23.VIII.1972 r. godzina 9.00.

St. inspektor Wydz. II

kpt. St. BOREJKO

Odbito w 2 egz.

Egz. nr 1 Wydz. dw PG KWMO w/m

Egz. nr 2 teczka pracy tw „Romek”

– k. 109 Doniesienie agencyjne Nr 25 tw ps. Romek, Rzeszów 26.10.1972 r., Tajne

W połowie października br. odwiedziłem Bronisławę Liwo zam. ul. Kniewskiego w Rzeszowie. W rozmowie, nawiązując do swojej poprzedniej propozycji odnośnie sprzedaży przez nią dolarów dla swojego znajomego, zapytałem, co z tą sprawą, po ile chce sprzedać ona dolary. Powiedziała mi, że się już zorientowała i może sprzedać po 25 zł za 1$. Podałem ilość ok. 1500$, oświadczyła, że może tę ilość sprzedać. Nie pytała, dla kogo, natomiast sam jej nadmieniłem, że ten człowiek jest moim znajomym z Łodzi, że te dolary potrzebne mu są na samochód, który chce kupić jeszcze w tym roku. W Rzeszowie będzie on przejazdem i wówczas wstąpiłby do niej do domu.

Planowany wyjazd z nią w celu odebrania pieniędzy pożyczonych przez Liwową dla NN człowieka zamieszkałego w Rzeszowie przy ul. Pstrowskiego ze względu na jej brak czasu nie doszedł do skutku.

„ROMEK”

ZADANIE:

W uzgodnieniu z Wydz. PG tw. otrzymał zadania, aby w rozmowie z B. Liwo poinformował ją, że znajomy z Łodzi uważa, że podana przez nią cena sprzedaży dolarów jest wygórowana. Niemniej jednak chce on przy okazji pobytu w Rzeszowie skontaktować się z B. Liwo i uzgodnić z nią ostateczną cenę zakupu. W związku z tym prosi on, by B. Liwo przekazał mu poprzez „Romka” swój adres lub jakąś inną kartkę, na podstawie której mógłby się do niej zgłosić. Po otrzymaniu takiej kartki tw. przekaże ją niezwłocznie do naszej dyspozycji.

Następne spotkanie dnia 14.11.1972 r. godz. 9.00.

Wyk. 2 egz.

egz. nr 1 – Wydz. PG

egz. nr 2 – t-ka pracy tw.

kpt. St. BOREJKO

– k. 138 Doniesienie Nr 33, 27.02.1973 r., Tajne, egz. nr 2

W Wydziale Oświaty PPRN w Rzeszowie pracuje mgr Radziewicz, zastępca inspektora szkolnego. W wyniku rozmów, które przeprowadziłem lub byłem obecny przy takowych dowiedziałem się, że istnieją pewne podstawy do stwierdzenia, że wykorzystuje swoją pozycję służbową do celów prywatnych.

– od dyrektora szkoły w Stobiernej 1- Nowaka- dowiedziałem się, że Radziewicz pożyczył 400 zł i nie oddaje /nie ma zamiaru/.

– z rozmowy z wizytatorem Wydziału Oświaty PPRN Stawaszem dowiedziałem się, że zaistniał wypadek kupna przez osobę trzecią na zlecenie Radziewicza zegarka /kieszonkowego/, za który Radziewicz nie uiścił należności i ta osoba ma pretensję, lecz nie upomina się ze zrozumiałych względów- nauczyciel lub dyr. szkoły.

– z rozmowy z wizytat. Brezdaniem wiem o podobnych machlojkach Radziewicza.

Wśród nauczycieli i kierowników szkół pow. Rzeszów panuje niezadowolenie, że w/w pożycza pieniądze i zapominam o oddawaniu, bierze „prezenty” /w naturze- kiełbasy, mieso itd./.

„ROMEK”

Uwaga:

Tw. powyższą informację przekazał samorzutnie twierdząc, że postępowanie Radziewicza spotyka się z niezadowoleniem i psuje krew wielu nauczycielom i dyrektorom szkół podstawowych w pow. rzeszowskim. W razie potrzeby może zebrać więcej faktów o machlojkach wym.

Tw. poinformował mnie również, że Radziewicz jest kolekcjonerem wyrobów ze złota i srebra. Poleciłem tw., by w sposób dyskretny interesował się w dalszym ciagu osobą Radziewicza.

Przedsięwzięcia:

Informację przekazać do wykorzystania RSB Rzeszów.

Wyk. 2 egz. –

egz. 1 – RSB Rzeszów

egz. 2 – t-ka pracy

ppor. K. MICAŁ

– k. 157 Notatka służbowa ze spotkania z tw ps. Romek, Rzeszów 20.09.1974 r., Tajne, Egz. poj.

W dniu 19.09.1974 r. zgodnie z ustalonym terminem odbyłem spotkanie z tajnym współpracownikiem ps. „ROMEK”.

W czasie spotkania „ROMEK” oświadczył, że do sierpnia br. zatrudniony był na obozie żeglarskim w Solinie, następnie ze względu na niesprzyjącą pogodę powrócił do Rzeszowa i z kolei wyjechał do ciotki do Łodzi. Tam podjął dorywczo zleconą pracę w wytwórni filmowej w charakterze rozliczeniowego. Równocześnie złożył dokumenty o przyjęcie go do pracy w Łódzkim Teatrze Lalek „PINOKIO”. Z tego względu, że pracę rozliczeniowego wykonywał na zlecenie i nie wliczała się ona do ciągłości, zrezygnował z niej.

Do Teatru Lalek „PINOKIO” został przyjęty po pomyślnym zdaniu egzaminu i od 21 bm. wyjeżdża wraz z żoną do Łodzi. Przy pomocy ciotki udało mu się wynająć pokój za opłatą 1000 zł miesięcznie w Łodzi przy ul. Bednarskiej 24/6. Początkowe wynagrodzenie, jakie otrzymał w teatrze „PINOKIO”, wynosi 1800 zł miesięcznie. W ciągu pierwszego roku pracy zmuszony będzie do złożenia egzaminu kawalifikacyjnego, na który musi przygotować kilka sztuk. Po złożeniu tego egzaminu uzyska pełne kwalifikacje.

Tw. „ROMEK” oświadczył, że zamierza po półtorarocznym lub dwuletnim pobycie w Łodzi i uzyskaniu kwalifikacji aktora teatrów lalkowych powrócić do Rzeszowa i wraz z żoną podjąć pracę w rzeszowskim „KACPERKU”.

Po spotkaniu ze mną zamierzał wraz z żoną udać się do dyr. UMIŃSKIEGO /dyr. „KACPERKA”/ w sprawie przyjęcia go po powrocie do Rzeszowa do pracy. Sądzi również, że UMIŃSKI nie odmówi mu pomocy w przygotowaniu się do egzaminu w Łodzi.

Należy dodać, że żona tw. „ROMEK” dłuższy czas pracowała w Teatrze Lalki „KACPEREK” w Rzeszowie i stąd dosyć dobrze zna się z dyr. UMIŃSKIM.

Istotnych informacji z punktu widzenia kontrwywiadowczego tw. nie przekazał.

Bezpośrednim powodem wyjazdu tw. do Łodzi był, w/g jego oświadczenia, ciążący na nim wyrok sądowy za sprawy zwiazane z ikonami. Tw. obawiał się, że będzie miał trudności z uzyskaniem pracy w Rzeszowie- nie chciał tłumaczyć się z dawnych spraw.

Aktualnie jest członkiem Rzeszowskiej Sp-ni Mieszkaniowej i w/g orientacyjnych danych ma otrzymać mieszkanie w 1976 r. tj. wtedy, gdy powróci z Łodzi i gdy równocześnie upłynie mu termin zawieszenia kary.

W końcowej części spotkania podziękowałem tw. „ROMEK” za współpracę. Równocześnie zwróciłem się do niego, by w czasie swych pobytów w Rzeszowie skontaktował się ze mną. Poinformowałem go, że w związku z jego czasowych wyjazdem z Rzeszowa, współpracę na ten okres zawieszony, a po powrocie na stałe, zwrócimy się do niego z kolejnymi zadaniami.

Na powyższe „ROMEK” wyraził zgodę.

Przedsięwzięcia:

1. W związku z tym, że tw. „ROMEK” wyjeżdża na pobyt czasowy do Łodzi, proponuję okresowo zawiesić z wym. współpracę i podjąć go ponownie na kontakt z chwilą powrotu do Rzeszowa.

2. Poinformować Wydz. III tut. KWMO o fakcie wyjazdu „ROMKA” z Rzeszowa, w związku z planowaną przez nich kombinacją operacyjną w sprawie „OCHOTNIK”.

Wyk. 1 egz.

Insp. Wydz. II

ppor. K. MICAŁ

Cdn